Całun Turyński, przez wielu katolików czczony jako relikwia, a przez licznych naukowców uważany za powstały w średniowieczu falsyfikat, może jednak być autentycznym dowodem zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Tak przynajmniej twierdzą włoscy badacze. Ich zdaniem, wizerunek na płótnie powstał w wyniku eksplozji tajemniczej energii.

Całun Turyński to przechowywane w katedrze w Turynie (stąd nazwa) płótno długości czterech i szerokości jednego metra. Widać na nim zarys postaci brodatego mężczyzny z wyraźnymi śladami korony cierniowej, biczowania i ukrzyżowania. Część katolików uważa go za relikwię - materiał, w który przed pogrzebem owinięto ciało Jezusa Chrystusa, stanowiący przy tym dowód jego zmartwychwstania.

Sceptycy utrzymują, że jest to nader zręczny falsyfikat namalowany w średniowieczu. Mają oni twardy dowód na poparcie swojej teorii. Datowanie węglem C-14 określiło, że całun powstał między 1260 a 1390 rokiem, podczas gdy Jezusa ukrzyżowano w 33 roku.

Jednakże włoscy naukowcy z Narodowej Agencji Nowych Technologii, Energii i Zrównoważonego Rozwoju Gospodarczego twierdzą, że przez lata próbowali samodzielnie odtworzyć wizerunek z relikwii i doszli do wniosku, że dałoby się go narysować tylko przy pomocy laserów ultrafioletowych.

Badacze ci sądzą też, że obraz, który widzimy na Całunie Turyńskim, musiał powstać w wyniku czegoś w rodzaju ogromnego wybuchu niezidentyfikowanej energii. Być może stanowi to namacalny dowód, że Jezus Chrystus rzeczywiście powstał z martwych. Włoscy naukowcy liczą, że ich wnioski zapoczątkują wielką teologiczną dysputę na ten temat.

Daily Mail