Do 30 września w Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku podziwiać można niezwykłą kolekcją ponad 150 budzików. To prywatny zbiór - część eksponatów, pochodzi z pracowni zegarmistrzowskich z różnych polskich miast. Także tych, które dziś już polskie nie są.

Do 30 września w Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku podziwiać można niezwykłą kolekcją ponad 150 budzików. To prywatny zbiór  - część eksponatów, pochodzi z pracowni zegarmistrzowskich z różnych polskich miast. Także tych, które dziś już polskie nie są.
Jeden z budzików z kolekcji /Kuba Kaługa /RMF FM

Właścicielem kolekcji jest Bogdan Szegda, znany - nie tylko w Trójmieście - prokurator. Budziki kolekcjonuje  od ponad 20 lat. Pracownicy Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku od kilku lat namawiali go do pokazania niezwykłego zbioru. Próby były bezskuteczne. Do czasu. Długo się opierałem. W końcu przekonali mnie chyba takim argumentem, który łechtał próżność. Mianowicie, że mam tę kolekcję jedyną, niepowtarzalną w Polsce, że jestem gdańszczaninem, że to chluba dla miasta naszego. Zagrali na nucie lokalnego patriotyzmu. Jakoś ustąpiłem - opowiada Bogdan Szegda.

Jego zainteresowanie budzikami zaczęło się w dzieciństwie. Od rodzinnej pamiątki, która była w domu "od zawsze". Któregoś razu dowiedziałem się od mamy, że ten budzik w marcu 1945 roku dostała od żołnierza radzieckiego. Budzik niepozorny z napisem Junghans, dzisiaj to już wiem, że to model bokser - opowiada Szegda. Kolekcjonowanie zegarów zaczęło się wiele lat później. Inspiracja przyszła na jarmarku staroci. Iskrą był kolejny budzik produkcji Junghansa.

Przez lata Szegda uzbierał budziki niemal z całego świata. Wybierał te, które były sygnowane logiem konkretnych pracowni zegarmistrzowskich. Docelowo skupił się na tych, które pochodzą z polskich miast, także tych, które dziś już polskie nie są. Mam budziki z Wilna, Lwowa, ze Skole. Najcenniejszy zdecydowanie jest dla mnie ten, który stanowi pamiątkę rodzinną. Jest niepowtarzalny, jedyny, sentymentalny. Kojarzy mi się moją babcią, rodzicami. Paradoksalnie dosyć zadziwiająco to wygląda. Niemiecki budzik, klasyczny Junghans. Rocznik około 1930, przekazany przez radzieckiego żołnierza polskiej dziewczynce, znajduje się w mieście Gdańsku. Mam też taki budzik z 1938 roku, który stanowił nagrodę w turnieju siatkówki w Gdyni. Nader cenny. Sentymentalnie, jako że jestem gdynianinem z urodzenia, bardzo wysoko w swojej hierarchii stawiam budzik, który jest również budzikiem marki Junghans, i który na tarczy ma napis "biżuterja", przez "j" oraz "zegary, Gdynia, ul. Święto przerwa jańska". Tak jak ta nazwa ulicy przed wojną w Gdyni brzmiała - przyznaje właściciel kolekcji. Wiele budzików pochodzi też ze Śląska, historycznej Galicji czy Wielkopolski.

Bogda Szegda przyznaje, że nie szacował nigdy wartości swojej kolekcji. W Muzeum Zegarów Wieżowych w Gdańsku podziwiać będzie można ją do końca września. Później budziki wrócą do właściciela.

(abs)