W Niemczech od jutra zacznie obowiązywać nowy kodeks drogowy. W dokumencie jest mowa nie tylko o wyższych mandatach, ale także o nazwach neutralnych płciowo. Zamiast "kierowcy pojazdu" pojawia się określenie "osoba prowadząca pojazd". Chodzi o to, by zapobiec dyskryminacji kobiet.

Twórcy nowych przepisów zastąpili termin "pieszy" określeniem "osoba idąca pieszo". Zamiast "kierowcy pojazdu" w kodeksie mowa jest o "osobie prowadzącej pojazd". Takie same zmiany dotyczą "rowerzystów", "motocyklistów, "woźniców" i innych użytkowników dróg, którzy od poniedziałku będą "osobami użytkującymi drogi".

Rzeczniczka ministerstwa transportu wyjaśniła, że nowe pojęcia są płciowo neutralne, a ich wprowadzenie planowane było od dawna. Stowarzyszenie kierowców Auto Club Europa (ACE) wyśmiewa zmiany, nazywając nowy kodeks drogowy "Manifestem na rzecz równouprawnienia płci". Wytyka ministrowi transportu Peterowi Ramsauerowi niekonsekwencję, wskazując na fakt, że w przepisach nadal jest mowa o "policjantach", a nie o "policjantkach".

Wprowadzane zmiany to także nowe, wyższe stawki mandatu. Kierowcy zapłacą m.in. za niewłaściwe parkowania. Za pozostawienie samochodu bez ważnego biletu z parkomatu "osoba kierująca pojazdem" zapłaci co najmniej 10 euro zamiast jak dotychczas 5 euro. Postój bez biletu trwający ponad trzy godziny kosztuje 25 euro.

Nieostrożne wysiadanie z zaparkowanego samochodu, zagrażające bezpieczeństwu innych osób, grozi mandatem w wysokości 20 euro zamiast 10 euro. Za jazdę po zmroku bez świateł trzeba zapłacić 20 euro - dwa razy więcej niż dotychczas. Kodeks ogranicza też liczbę znaków drogowych, jednak początkowo ich ilość może nawet wzrosnąć, gdyż wkrótce pojawią się nowe, a wiele dotychczasowych będzie jeszcze obowiązywało do 2022 roku.

Chociaż nowe przepisy nie weszły jeszcze w życie, niemieccy posłowie przygotowują już kolejną nowelizację kodeksu. Tym razem ma wzrosnąć z 40 do 70 euro mandat za telefonowanie podczas jazdy samochodem.

(jad)