Burza polityczna wybuchła we Francji wokół polskiego recydywisty Zbigniewa H., który przyznał się do zgwałcenia i zamordowania 9-latki w Calais. Prawicowa opozycja oskarża rząd o zbytnią pobłażliwość wobec kryminalistów i żąda zaostrzenia kar we Francji oraz w całej Unii Europejskiej.

Liderzy skrajnej prawicy żądają natychmiastowego przywrócenia kontroli na przejściach granicznych w strefie Schengen, bo to ich zdaniem uniemożliwiłoby przyjazd do Francji Zbigniewowi H., który miał pójść do więzienia w Polsce. Partia byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego - Unia na rzecz Ruchu Ludowego - domaga się od lewicowego premiera Manuela Vallsa wycofania kontrowersyjnej reformy, na mocy której większość przestępców skazywanych we Francji na kary do pięciu lat więzienia może w praktyce uniknąć pójścia za kratki.

Szef lewicowego rządu oskarża natomiast opozycję o wykorzystywanie tragedii w celach politycznych i tłumaczy, że kontrowersyjna reforma jeszcze nie weszła w życie w marcu ubiegłego roku, kiedy Zbigniew H. został przedterminowo zwolniony z francuskiego więzienia i przekazany - na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania - polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

"Żywa bomba z opóźnionym zapłonem"

"Chce mi się płakać!" - mówi w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien" załamany francuski ekspert Christian Soenen, który już 6 lat temu przebadał we Francji Zbigniewa H.. Stwierdził on wtedy, że polskiego kryminalistę można uznać za groźnego psychopatę i "żywą bombę z opóźnionym zapłonem". Według niego szanse polskiego przestępcy na resocjalizacje były "nikłe lub wręcz nieistniejące" z powodu niekontrolowanych skłonności do przemocy. Ekspert podkreślał, że Zbigniew H. nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia z powodu popełnionych wcześniej ataków rabunkowych z nożem w ręku na kobiety w Calais. Polak tłumaczył, że potrzebował pieniędzy i wyjaśnił, że kiedy pije alkohol, przestaje zastanawiać się nad tym, co robi.. "Wszyscy to wiedzieli, zrobiłem co mogłem!" - podkreśla Soenen sugerując, że nikt go wtedy nie słuchał.

(mal)