Jedna z kobiet zatrzymanych w związku z morderstwem Kim Dzong Nama, przyrodniego brata przywódcy Korei Północnej, nie wiedziała, że przeprowadza zamach na życie 45-latka. Według policji obywatelka Indonezji myślała, że cała sytuacja jest dowcipem, a ona sama znajduje się w ukrytej kamerze.

Jedna z kobiet zatrzymanych w związku z morderstwem Kim Dzong Nama, przyrodniego brata przywódcy Korei Północnej, nie wiedziała, że przeprowadza zamach na życie 45-latka. Według policji obywatelka Indonezji myślała, że cała sytuacja jest dowcipem, a ona sama znajduje się w ukrytej kamerze.
Jedna z zatrzymanych kobiet /JEON HEON-KYUN /PAP/EPA

Kobieta znana jako Siti Aisyah powiedziała policjantom, że zaproponowano jej, żeby spryskała twarz Kim Dzong Nama wodą. Wszystko w ramach dowcipu, a całość miała zostać nagrana z ukrytej kamery. Obie zatrzymane kobiety w przeszłości brały udział w podobnych akcjach, więc bez problemu się zgodziły.

Wykonały wcześniej taką akcję trzy czy cztery razy i dostawały za to po kilka dolarów. W przypadku Kim Dzong Nama, w opakowaniu zamiast wody znajdowała się niebezpieczna substancja - powiedział rzecznik indonezyjskiej policji Tito Karnavian. Kobieta nie wiedziała, że była to próba zabójstwa sterowana przez zagranicznych agentów - dodał.

Rodzina i dawni sąsiedzi kobiety są zszokowani całą sytuacją. Według jej byłego teścia, Aisyah przeprowadziła się z Indonezji do Malezji w 2011 roku, w poszukiwaniu pracy.

W związku z zabójstwem Kim Dzong Nama zatrzymano już cztery osoby. Jednym z aresztowanych jest obywatel Korei Północnej.

45-letni Kim Dzong Nam został w poniedziałek rano zaatakowany na lotnisku w stolicy Malezji, skąd chciał odlecieć do Makau. Zmarł dwie godziny później w drodze do szpitala. Miał powiedzieć lekarzom, że ktoś prysnął mu w twarz sprayem.

Południowokoreańska agencja wywiadowcza podejrzewa, iż za atakiem stały dwie agentki wywiadu Korei Północnej. Wywiad przekazał południowokoreańskim deputowanym, że Kim Dzong Un wydał rozkaz zabicia swego przyrodniego brata i że taką próbę podjęto już w 2012 roku.

(az)