Mocnym akcentem zakończył się pierwszy dzień szczytu UE w Brukseli. Jak relacjonowali unijni dyplomaci, odmowa przyjęcia konkluzji szczytu przez premier Beatę Szydło doprowadziła do ostrej wymiany zdań między szefową polskiego rządu a liderami kilku unijnych państw. Premier Belgii mówił o "dziecinnym podejściu" polskiego rządu i skrytykował przenoszenie wewnętrznych sporów na forum Unii. Prezydent Francji miał zaś powiedzieć Beacie Szydło, która mówiła o zasadach UE: "Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne".

Mocnym akcentem zakończył się pierwszy dzień szczytu UE w Brukseli. Jak relacjonowali unijni dyplomaci, odmowa przyjęcia konkluzji szczytu przez premier Beatę Szydło doprowadziła do ostrej wymiany zdań między szefową polskiego rządu a liderami kilku unijnych państw. Premier Belgii mówił o "dziecinnym podejściu" polskiego rządu i skrytykował przenoszenie wewnętrznych sporów na forum Unii. Prezydent Francji miał zaś powiedzieć Beacie Szydło, która mówiła o zasadach UE: "Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne".
Premier Beata Szydło w Brukseli /OLIVIER HOSLET /PAP/EPA

Spotkanie "28", podczas którego odnowiono - przy sprzeciwie rządu Beaty Szydło - mandat przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, zakończyło się krótko po północy.

Wobec odmowy polskiego rządu poparcia wniosków końcowych ze szczytu przyjęto "konkluzje przewodniczącego Rady Europejskiej" poparte przez 27 państw.

Szydło jeszcze przed zakończeniem szczytu twierdziła na spotkaniu z dziennikarzami, że nieprzyjęcie konkluzji przez wszystkie państwa UE będzie oznaczać, że szczyt jest nieważny. To jednak nieprawda: z prawnego punktu widzenia nie da się bowiem zablokować wniosków końcowych ze szczytu. Co więcej, są one jedynie wytyczną polityczną, a nie aktem prawnym samym w sobie. Polskie "weto" wobec konkluzji nie ma ponadto znaczenia z punktu widzenia choćby legalności wyboru Donalda Tuska.

Ten ostatni - jak wynika z relacji unijnych dyplomatów - na zakończenie szczytu zapytał, co z wnioskami, na co Szydło miała odpowiedzieć, że ich nie poprze. Wówczas włączył się premier Belgii Charles Michel, który skrytykował przenoszenie wewnętrznych sporów na forum Unii. Odnosząc się do powstałej sytuacji, miał użyć słów: "dziecinne podejście".

Polska premier broniła się podkreślając, że odwołuje się do podstawowych zasad, które powinny obwiązywać w UE. W dyskusji odpowiedział jej prezydent Francji Francois Hollande, który - według relacji dyplomatów - miał stwierdzić: Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne.

Postawę polskich władz skrytykowali w dyskusji również kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Luksemburga Xavier Bettel.

Co zapisano we wnioskach końcowych

We wnioskach "27" przywódcy zgodzili się - co było ukłonem w stronę Warszawy - że jeszcze w tym roku podejmą dyskusję na temat sposobu przeprowadzania nominacji na unijne stanowiska.

Poza przedłużeniem kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej unijni przywódcy rozmawiali również m.in. o migracji, bezpieczeństwie i obronie, unijnej gospodarce oraz sytuacji na Bałkanach Zachodnich.

W oświadczeniu szefów państw i rządów zapisano, że podczas obecnej prezydencji, czyli do końca czerwca, osiągnięty zostanie kompromis ws. reformy prawa azylowego, przewidującej m.in. obowiązkową relokację uchodźców.

Przed szczytem polscy dyplomaci starali się złagodzić te zapisy, tak by porozumienie mogło być wypracowane później - ostatecznie jednak starania te zakończyły się niepowodzeniem.

Źródła w Brukseli informowały wcześniej, że za wyznaczeniem szybkiego terminu na wypracowanie kompromisu opowiadali się m.in. Niemcy, Szwedzi i Francuzi. Wprawdzie nie wszystkie państwa członkowskie poparły takie podejście, ale - według dyplomatów - prezydencja maltańska i tak będzie starała się doprowadzić do porozumienia do końca czerwca. Jak skomentował przedstawiciel jednego z krajów członkowskich: Sygnał polityczny jest jasny.

Zobaczcie naszą relację na żywo z unijnego szczytu w Brukseli:

(e)