Zatrzymanie przez agentów Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł kilkudziesięciu imigrantów doprowadziło do zamieszek w hrabstwie Los Angeles na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Od piątku dochodzi tam do starć, w wyniku których co najmniej jedna osoba została ranna. W reakcji na zamieszki i w celu "zajęcia się bezprawiem" Donald Trump podpisał memorandum o skierowaniu 2 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej do Los Angeles.

Gwałtowne protesty w hrabstwie Los Angeles

Protesty w hrabstwie Los Angeles wybuchły w piątek po "nalocie" agentów Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE) na hurtownię odzieży, podczas którego aresztowano co najmniej 44 imigrantów. Od tego czasu dochodzi tam do starć między agentami federalnymi a uczestnikami demonstracji.

Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych informował, że nocy z piątku na sobotę "ponad tysiąc protestujących otoczyło budynek organów ścigania i atakowało oficerów ICE, przecinało opony, mazało po ścianach budynków i nieruchomości zakupionych ze środków podatników".

Portal dziennika "Los Angeles Times" napisał, że w sobotę, w drugim dniu protestów, w należącym do aglomeracji LA i zamieszkanym w dużej części przez Latynosów mieście Paramount doszło do wielogodzinnej konfrontacji między protestującymi a agentami federalnymi. Gazeta podała, że co najmniej jedna osoba została ranna; serwis CNN poinformował o czterech aresztowanych. Na miejscu było słychać okrzyki: "Fuera ICE" (hiszp. ICE, wynocha) i dźwięki granatów hukowych użytych przez agentów federalnych.

Waszyngton reaguje

Federalne działania organów ścigania przebiegają zgodnie z planem w ten weekend w hrabstwie Los Angeles - oświadczył prokurator federalny Bill Essayli. Wezwał opinię publiczną do "powstrzymania się przed ingerowaniem w te zgodne z prawem działania". Każdy, kto utrudnia pracę agentom federalnym, zostanie aresztowany i oskarżony - dodał. Wysoki rangą doradca Białego Domu, znany z antyimigracyjnych poglądów Stephen Miller ocenił protesty w LA jako "powstanie" przeciwko prawu i suwerenności USA.

Tom Homan, "car granicy", który nadzoruje w administracji Donalda Trumpa sprawę deportacji imigrantów, powiedział w telewizji Fox News, że władze federalne "mobilizują się", by odpowiedzieć na "przemoc i zniszczenie" w okolicach operacji prowadzonych ICE, gdzie gromadzą się demonstrujący. Amerykanie, tu chodzi o egzekwowanie prawa, i jeszcze raz - nie będziemy przepraszać za to, że to robimy - oświadczył.

Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt ogłosiła w sobotę, że w związku z protestami przeciwko działaniom służb migracyjnych do hrabstwa Los Angeles skierowanych zostanie 2 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej. Szefowa służby prasowej Białego Domu napisała na platformie X, że "w ostatnich dniach agresywne tłumy atakują funkcjonariuszy ICE oraz agentów federalnych organów ścigania przeprowadzających operacje deportacyjne w Los Angeles w Kalifornii".

Zarzuciła przedstawicielom Partii Demokratycznej we władzach Kalifornii, że "zrzekli się odpowiedzialności za ochronę swoich obywateli". W związku z tym prezydent Donald Trump podpisał memorandum o skierowaniu 2 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej do Los Angeles, by "zająć się bezprawiem, któremu pozwolono się rozwijać".

Do sytuacji w Los Angeles w serwisie społecznościowym Truth Social odniósł się sam prezydent USA. Napisał, że jeśli gubernator Kalifornii i burmistrzyni Los Angeles "nie potrafią wykonać swojej pracy, a wszyscy wiedzą, że nie potrafią, to do sprawy wkroczy rząd federalny i rozwiąże problem ZAMIESZEK i SZABROWNIKÓW tak jak powinien być rozwiązany!!!".

Władze Kalifornii nie chcą pomocy

Demokratyczny gubernator stanu Kalifornia Gavin Newsom ocenił, że ruch władz federalnych ma charakter eskalacyjny i jest to celowe. Zapewnił, że władzom Kalifornii nie jest potrzebna pomoc.

Burmistrzyni Los Angeles Karen Bass oświadczyła, że wielu członków społeczności LA "odczuwa strach w związku z niedawnymi działaniami federalnych służb imigracyjnych w hrabstwie Los Angeles". Zaznaczyła, że doniesienia o zamieszkach w okolicy Los Angeles, w tym w Paramount, są bardzo niepokojące.

"Każdy ma prawo do pokojowego protestu, ale chcę to jasno powiedzieć: przemoc i zniszczenia są niedopuszczalne, a osoby odpowiedzialne za to będą pociągnięte do odpowiedzialności" - napisała na platformie X.