Watykan zapewnił, że podejmie współpracę ze śledczymi, którzy wyjaśniają sprawę porwania Emanueli Orlandi - córki watykańskiego pracownika. Do uprowadzenia doszło w 1983 roku. Od tamtego czasu badane są rozmaite wątki niewyjaśnionego dotąd zniknięcia dziewczyny. Rodzina - podobnie włoska prokuratura - twierdzi, że rozwiązanie zagadki może kryć się za Spiżową Bramą.

Rzecznik Watykanu Federico Lombardi zapewnia, że śledczy prowadzący dochodzenie mogą liczyć na współpracę, jeśli tylko złożą wniosek o przeprowadzenie nowych przesłuchań.

Zapewnił jednocześnie, że nie ma informacji, jakoby Watykan ukrywał cokolwiek na temat porwania Emanueli. W Watykanie nie ma sekretów do ujawnienia - ocenił rzecznik. Dodał, że głoszenie takich teorii jest "całkowicie nieuzasadnione".

Jest to reakcja na stanowisko włoskiej prokuratury, która na początku kwietnia ogłosiła, że w Watykanie są ludzie znający kulisy sprawy uprowadzenia 15-letniej córki pracownika Prefektury Domu Papieskiego.

Próby odkrycia tajemnicy

Od 30 lat na temat zniknięcia Emanueli Orlandi pojawiają się różne hipotezy. W ostatnich latach jako najmocniejszą uważa się tę, która mówi o tym, że dziewczynę uprowadził potężny rzymski gang Banda della Magliana. Przypuszcza się, że porwanie miało na celu zastraszenie kogoś w Watykanie lub było wynikiem porachunków na tle finansowym.

Prokuratura ponownie zajmuje się dochodzeniem od 2009 roku. Stwierdzając, że tajemnicę porwania znają osobistości watykańskie, zgodziła się z tym, co publicznie mówi od lat rodzina Emanueli Orlandi. Najbliżsi dziewczyny pisali wielokrotnie petycje do Watykanu i samego Benedykta XVI, prosząc o zbadanie sprawy i ujawnienie prawdy. Niedawno brat Emanueli urządził pod tymi właśnie hasłami pikietę na placu św. Piotra. Oczekuję odpowiedzi z Watykanu, to milczenie staje się kłopotliwe - oświadczył.

Sprawę zaognia także wątek bossa Bandy Magliana - Enrico De Pedis. Zabity w 1990 roku w porachunkach szef bandy został bowiem pochowany z honorami w rzymskiej bazylice świętego Apolinarego. Tymczasem według śledczych był zamieszany w uprowadzenie dziewczyny. Teraz liczne środowiska we Włoszech domagają się usunięcia jego grobowca. Ostatnio włoskie MSW ustaliło, że zgodę na przeniesienie szczątków De Pedisa jako "dobrodzieja Kościoła" z cmentarza w Wiecznym Mieście do bazyliki wydał wikariat Rzymu oraz władze miejskie.