Mieszkańcy australijskiego miasta Rockhampton odciętego od świata przez powodzie są ostrzegani, aby trzymać się z daleka od wody. Oprócz wezbranego nurtu niebezpieczne dla Australijczyków mogą być również znajdujące się w wodzie węże i krokodyle.

Znaczna część 75-tysięcznego miasta Rockhampton położonego na wybrzeżu jest zalana. Poziom wody wciąż się podnosi, a fala kulminacyjna ma przejść przez miasto w ciągu najbliższych 24 godzin. Mieszkańcy poruszają się po ulicach miasta na łodziach, a policja sprawdza, czy w domach nie zostali ludzie. Około 500 osób zostało ewakuowanych z budynków znajdujących się wzdłuż przepływającej przez miasto rzeki Fitzroy River, która wylała. Anna Bligh, pemier stanu Queensland, w którym znajduje się miasto oświadczyła, że wszystkie połączenia lotnicze, kolejowe i drogowe z Queensland zostały zerwane.

Władze ostrzegły mieszkańców, żeby dla własnego bezpieczeństwa trzymali się z dala od wezbranej wody. Największym zagrożeniem jest bardzo szybki nurt, który może porwać nawet samochód. Według burmistrza Rockhampton, Brada Cartera, mieszkańcy zgłaszają też, że zauważyli większą niż zazwyczaj liczbę węży. Zwierzęta najprawdopodobniej szukają dla siebie niezalanych obszarów. Burmistrz dodał, że w rzece widziano krokodyle. Nie wydaje mi się, aby istniało zagrożenie, jeśli ludzie będą trzymali się z daleka od wody, jednak jeśli wejdą do wody ich bezpieczeństwo nie może być zagwarantowane - przekonuje.

Rockhampton jest jednym z 22 miast zalanych przez powodzie, które zaczęły się jeszcze przed Bożym Narodzeniem. W ich wyniku w najbardziej dotkniętym stanie Queensland zginęło już 10 osób. Zalany jest obszar wielkości Francji i Niemiec razem wziętych. Szacuje się, że powodzie dotknęły 200 tysięcy ludzi, a straty wyniosą setki milionów dolarów.