Szef Pentagonu Mark Esper poinformował we wtorek, że do amerykańskiej ambasady w Bagdadzie wysyłane są dodatkowe oddziały żołnierzy USA, by chronić placówkę. Esper zaapelował też do irackich władz o współpracę, by zapewnić pełne bezpieczeństwo dyplomatom.

Według źródeł Associated Press do ambasady trafią specjalnie wyszkolone do ochrony dyplomatów oddziały piechoty morskiej z Marine Corps Embassy Security Group.

Atak na ambasadę USA w Bagdadzie

W proteście przeciw amerykańskim nalotom na cele związane z szyicką milicją Kataib Hezbollah kilkaset, a według Reutera kilka tysięcy osób demonstrowało wcześniej przed ambasadą USA w Bagdadzie. Demonstranci, z których część miała na sobie mundury milicji, wyłamali jedną z bram placówki i wtargnęli na jej teren.

W mediach społecznościowych pojawiły się filmy pokazujące wojskowe śmigłowce nad placówką USA w Bagdadzie, które mają przetransportować żołnierzy do kompleksu ambasady.

Esper powiedział też, że podjęto działania, by "zapewnić bezpieczeństwo amerykańskich obywateli, wojskowego personelu oraz dyplomatów".

Tak, jak we wszystkich państwach, polegamy na gospodarzu, by pomógł w ochronie naszego personelu i wzywamy rząd Iraku do wypełnienia swoich międzynarodowych zobowiązań - dodał szef Pentagonu.

Rzecznik departamentu stanu USA zapewnił, że wszyscy amerykańscy dyplomaci w irackiej stolicy są bezpieczni.

Zaprzeczył, by tłum wtargnął na teren placówki i podkreślił też, że doniesienia o ewakuacji ambasadora USA Matta Tuellera są nieprawdziwe. Dyplomata - zgodnie ze słowami rzecznika - ma przebywać na wcześniej zaplanowanym wyjeździe i zamierza wrócić do ambasady, której władze USA nie mają zamiaru ewakuować.

Amerykańskie naloty

W niedzielę Pentagon poinformował, że amerykańskie siły powietrzne przeprowadziły naloty na związane z Kataib Hezbollah cele w Iraku i w Syrii. Według irackich źródeł zginęło w nich co najmniej 25 osób, a 55 zostało rannych.
USA uważają, że Kataib Hezbollah stoi między innymi za piątkowym atakiem rakietowym na bazę wojskową w pobliżu miasta Kirkuk na północy Iraku. Zginął w nim cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej, a sześć osób zostało rannych.

Iracki Kataib Hezbollah, działający niezależnie od libańskiej grupy Hezbollah, wchodzi w skład Ludowych Sił Mobilizacyjnych (PMF), wspieranej przez Iran koalicji szyickiej, której zadaniem jest walka z dżihadystami. PMF oficjalnie są formacją stanowiącą część irackich sił zbrojnych.

Ataki USA spotkały się z potępieniem większości irackiej sceny politycznej. Najwyższy przywódca szyicki w Iraku ajatollah Ali Sistani uznał je za pogwałcenie irackiej suwerenności. Rada bezpieczeństwa krajowego Iraku oznajmiła natomiast, że Bagdad będzie musiał "zrewidować relacje z USA".

Prezydent USA Donald Trump stwierdził we wtorek, że za atakiem na amerykańską ambasadę w Bagdadzie stoi Iran. "Do tych milionów osób w Iraku, które chcą wolności i nie chcą być zdominowane i kontrolowane przez Iran - to jest wasz czas!" - napisał na Twitterze.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trump obwinia Iran za atak na ambasadę USA w Bagdadzie