Ameryka mobilizuje wojskową i dyplomatyczną machinę do – jak się wydaje - nieuchronnych ataków odwetowych na Afganistan, gdzie ukrywa się Osama bin Laden. Saudyjski terrorysta i milioner jest pierwszym na liście podejrzanych po zamachach na World Trade Center w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie.

Poza rozmieszczaniem kolejnych sił w rejonie ewentualnych ataków, cały czas trwają wysiłki dyplomatyczne w celu pozyskania jak największej ilości sojuszników. I wysiłki te wydają się procentować. Prezydent Kazachstanu Nursultan Nazarbajew zapowiedział, że jego kraj gotów jest poprzeć Stany Zjednoczone w walce z terroryzmem: "Na razie trudno określić jaki byłby nasz udział w ewentualnej operacji. Mogłoby to jednak być udostępnienie naszej strefy powietrznej amerykańskim samolotom. Wiem, że USA zwracały się z taką prośbą już do kilku państw. Jeśli zwrócą się do Kazachstanu odpowiedź będzie pozytywna" – powiedział prezydent Kazachstanu.

Udostępnienie swych korytarzy powietrznych zapowiedziała też dziś Grecja. O poparcie sąsiadującego z Afganistanem Iranu, przeciwnego reżimowi Talibów zabiega tymczasem brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw: "Najważniejszym wkładem Iranu, który już jest widoczny, jest stanowisko Teheranu wobec reżimu Talibów i Osamy bin Ladena. Jasno daje ono do zrozumienia, że nie chodzi tu o walkę z islamem czy jego wyznawcami. Po drugie w grę wchodzi również współpraca wojskowa" – uważa szef brytyjskiej dyplomacji. Na temat współpracy wojskowej Straw nie chciał się wypowiadać, podkreślając, że rozmowy w tej sprawie będą raczej miały charakter tajny.

Tymczasem Pakistan wycofuje już cały swój personel dyplomatyczny z Afganistanu, a rządzący tym ostatnim krajem Talibowie przygotowują się do świętej wojny ze Stanami Zjednoczonymi. Zarządzili pełną mobilizację i - jak twierdzi ambasador Talibów w Islamabadzie mułła Abdul Salaam Zaeef - na listy ochotników do walki z Ameryką wpisało się już ponad trzysta tysięcy osób: "Rozpoczęła się mobilizacja. Będziemy mieć tyle ludzi, ile będziemy w stanie by sprostać nadchodzącemu niebezpieczeństwu. Czy to będzie trzysta tysięcy czy więcej, trudno w tej chwili powiedzieć" – powiedział Zaeef. Jednocześnie lider Talibów mułła Mohammad Omar ostrzegł Stany Zjednoczone, że czeka je krwawa wojna, jeśli nie zmienią swej polityki. Jego zdaniem nawet ewentualna śmierć Osamy bin Ladena nie rozwiąże obecnego kryzysu.

Jak donoszą nasi specjalni wysłannicy – w Islamabadzie trwa nerwowe oczekiwanie rozwój wydarzeń. Posłuchaj relacji Jana Mikruty i Przemysława Marca:

Do wojny, a raczej jej skutków przygotowuje się także ONZ. Pracownicy Organizacji Narodów Zjednoczonych rozpoczęli zakrojoną na bezprecedensową skalę operację pomocy uchodźcom z Afganistanu. Codziennie, mimo oficjalnie zamkniętej granicy, do Pakistanu przedostają się tysiące uchodźców. Istnieją obawy, że w razie amerykańskiego ataku, ich liczba może przekroczyć nawet milion.

foto RMF

15:00