30-letni polski snowboardzista zginął w lawinie pod szczytem Łomnicy (2634 m n.p.m.) w słowackiej części Tatr Wysokich. Mężczyzna był poszukiwany od wieczora. Akcja ratowników Horskiej Zachrannej Służby zakończyła się o godz. 6 rano.

Polak w niedzielę rano pojechał do słowackiego ośrodka narciarskiego w Tatrzańskiej Łomnicy. Zostawił tam samochód i do wieczora do niego nie wrócił. Jego telefon działał. 30-latek nie odpowiadał jednak na SMS-y i nie odbierał. Za pomocą sygnału nie udało się też określić jego lokalizacji.

Czterech słowackich ratowników z dwoma specjalnie przeszkolonymi psami dotarło na Łomnicką Przełęcz. Rozpoczęli przeszukiwanie terenu, którym w ciągu doby zeszło kilka lawin. Pies lawinowy około godziny 2 w nocy odnalazł miejsce, w którym znajdował się 30-latek. Mężczyzna - mimo obowiązującego trzeciego stopnia zagrożenia lawinowego - nie miał przy sobie detektora lawinowego.

Jak informuje HZS - najprawdopodobniej na odcinku między szczytem Łomnicy a Łomnicką Przełęczą podciął lawinę, która zeszła do Doliny Łomnickiej. Ta wywołała kilka mniejszych.

Ciało Polaka przetransportowano do Tatrzańskiej Łomnicy. Akcja zakończyła się o godz. 6 rano.

Więcej zdjęć z akcji ratunkowej można znaleźć tutaj.

(mn)