​Rekordowe upały we wsi Lytton w Kanadzie doprowadziły do zagłady miejscowości. Przez kilka dni z rzędu odnotowywano tam rekordowe temperatury. W pewnym momencie wybuchł pożar. Trzeba było ewakuować mieszkańców. We wsi mieszkało około 250 osób.

Na kilka dni przed pożarem, który strawił Lytton, we wsi notowano dramatycznie wysokie temperatury. 27 czerwca było to 46,6 stopnia Celsjusza, 28 czerwca - 47,9 stopnia, a 29 czerwca - 49,6 stopnia. Wszystkie te dni przebiły rekord temperatur w Kanadzie, odnotowany w 5 lipca 1937 roku w miastach Yellow Grass i Midale. Temperatura osiągnęła wtedy 45 stopni Celsjusza.

Mieszkańcy pod koniec czerwca otrzymali ostrzeżenie, że na południe od wioski wybuchł pożar. Władze z niepokojem obserwowały, jak ogień zbliża się do wsi. 30 czerwca pożar wybuchł w samym Lytton, wspomagany dodatkowo przez silny wiatr.

Burmistrz Lytton Jan Polderman opowiada, że gęsty dym wypełnił dolinę, a pożar ogarnął całą wioskę w zaledwie 15 minut. Mieszkańcy zaczęli uciekać, nie czekając na wezwanie władz - ta nakazała oficjalnie ewakuację godzinę później.

Polderman relacjonuje, że mieszkańcy "brali zwierzęta, zabierali kluczyki, wsiadali do samochodów i uciekali". Wysyłano ich do pobliskich miejscowości, gdzie stworzono dla nich tymczasowe schronienia.

Szacuje się, że ogień objął ok. 9 tys. hektarów, zniszczył 90 proc. wsi: większość domów, budynki gospodarcze i stację pogotowia. Nie ma informacji o ofiarach. Trwa jednak poszukiwanie wszystkich osób, które uciekły przed pożarem. 

Upały zbierają śmiertelne żniwo w Kanadzie. 30 czerwca urzędnicy Kolumbii Brytyjskiej poinformowali, że 486 osób zmarło w ciągu pięciu dni w czasie bezprecedensowej fali gorąca. Wcześniej w analogicznym okresie notowano średnio 165 zgonów. Wielu zmarłych to osoby starsze, które mieszkały samotnie w pomieszczeniach bez wentylacji.