"Premier Rosji wybiera się na posiedzenie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG). To ważne spotkanie, bo sąsiednie kraje pomagają Rosji w przezwyciężeniu zachodnich sankcji" – pisze w piątek portal ZDF i zauważa, że zazwyczaj podróże Michaiła Miszustina nie budzą większego zainteresowania na świecie.

"Rosyjski premier na mocy konstytucji gra drugie skrzypce po prezydencie Putinie, ale w rosyjskiej rzeczywistości plasuje się gdzieś koło piątego do dziesiątego miejsca" - dodaje ZDF. Jednak w przypadku wyjazdu Miszustina do Kazachstanu, na spotkanie EUG, chodzi o ważną sprawę: import równoległy zachodnich marek.

Rosyjska gospodarka, nawet jeśli Kreml niechętnie się do tego przyznaje, ma się źle na skutek sankcji Zachodu. Według obliczeń Uniwersytetu Yale, 830 firm wycofało się z Rosji lub zaprzestało tam dostaw. Import równoległy pomaga w tej sytuacji pozyskiwać produkty z Zachodu poprzez kraje trzecie, "aby rosyjskie społeczeństwo nie musiało rezygnować z dóbr konsumpcyjnych, które pokochało". A do tego najlepiej nadają się państwa członkowskie EUG, gdzie jest to możliwe bez cła - wyjaśnia ZDF.

Tuż po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, zezwoliła na import równoległy, a ministerstwo handlu sporządziło wykaz zawierający setki marek, których wyroby można legalnie importować z innego kraju. Na liście tej można znaleźć m.in. Mercedesa, Volkswagena, Teslę, Miele, Philipsa, Apple i Samsunga.

Z rosyjskich danych wynika, że dzięki temu w 2022 r. sprowadzono towary o wartości 20 mld dolarów, co stanowi około 6 proc. całkowitego importu. "W krajach takich jak Kazachstan, Kirgistan i Armenia w tym okresie gwałtownie wzrósł eksport telefonów komórkowych i samochodów" - podkreśla ZDF.

Taki import równoległy może działać na różne sposoby. Na przykład osoby prywatne kupują niewielkie ilości iPhone'ów lub samochodów od dealerów w Azji Środkowej i odsprzedają je w Rosji po wyższej cenie. Duzi dealerzy kupują całe ładunki kontenerowe, które sprzedają zainteresowanym stronom w Rosji, na przykład za pośrednictwem platform internetowych.

Jak podkreśla ekonomista Michael Rochlitz z Uniwersytetu w Bremie, jest to tylko "tymczasowe rozwiązanie" dla Rosji. "Import towarów przez kraje trzecie jest znacznie droższy, znacznie bardziej skomplikowany" - wyjaśnia. "Jednak największym dla Rosji problemem w perspektywie średnio- i długoterminowej jest to, że nie ma ona już dostępu do rynków towarów zaawansowanych technologicznie" - podkreśla ekspert.

Szczególnie dotknięty jest przemysł motoryzacyjny - sprzedaż w ubiegłym roku spadła o 58,8 proc. W 2021 r. Rosja stanowiła ósmy co do wielkości rynek samochodowy na świecie ze sprzedażą 1,7 mln nowych aut. Nawet jeśli duża część samochodów, sprzedawanych w Rosji, jest produkowana w kraju, to jednak wiele komponentów trzeba importować od zachodnich dostawców.

Jednak w opinii Rochlitza głównym celem tzw. importu równoległego jest sektor zbrojeniowy. "Jeśli chce się produkować nowoczesną broń, potrzeba mikroczipów i innych komponentów, których Rosja sama nie produkuje. I została ich pozbawiona przez sankcje" - mówi ekspert.

Jak dodaje, "szczególnie Chiny są tu bardzo ostrożne i nie chcą łamać żadnych sankcji, ponieważ rynki w USA i Europie są dla Chin o wiele ważniejsze, niż rynek rosyjski" - podkreśla Rochlitz. Wątpi też, by Armenia, Kazachstan, a nawet Chiny były skłonne do podejmowania zbyt dużego ryzyka.

"UE dała już tym krajom do zrozumienia, że również one mogą znaleźć się na liście sankcji, jeśli zezwolą na import równoległy. A w dłuższej perspektywie ważniejsze są dla nich rynki w Azji, Europie i USA" - podsumowuje portal ZDF.