Tajlandzka policja znalazła i rozbroiła trzy bomby w Bangkoku i sąsiadującej z nim prowincji. To kolejny z serii incydentów budzących obawy przed wybuchem niepokojów w tym kraju. Do tej pory nie wiadomo kto jest odpowiedzialny za zamachy.

Bomby znaleziono wczoraj. Jedną w pobliżu szkoły w Bangkoku, a dwie pozostałe przed centrum handlowym i budynkiem należącym do ministerstwa zdrowia w prowincji Nonthaburi. Wszystkie bomby były domowej roboty i uważamy, że zostały podłożone przez tę samą grupę - powiedział rzecznik tajlandzkiej policji. Nie wyjaśnił jednak kto mógł odpowiadać za próbę zamachu.

W miejscach, gdzie miało dojść do wybuchu, obowiązują specjalne dekrety wydane po kwietniowych rozruchach, w których zginęło 91 osób. Przepisy wprowadzone po tym jak demonstranci, domagający się ustąpienia rządu, przeprowadzili szturm na parlament, dają siłom bezpieczeństwa szerokie uprawnienia. Mogą oni m. in. wprowadzać godzinę policyjną, zatrzymywać podejrzanych bez postawienia zarzutów, a także cenzurować media i zakazywać zgromadzeń politycznych, w których uczestniczy więcej niż pięć osób.