Mijailo Mijailovic, który zabił szwedzką szefową dyplomacji Annę Lindh w 2003 roku, przyznał w wywiadzie dla dziennika "Expressen", że udawał psychicznie chorego. "Wszystko to było zmyślone. Nie słyszałem żadnych głosów" - powiedział. Mężczyzna liczył na łagodniejszy wymiar kary.

Im więcej mówi się od rzeczy, tym bardziej lekarze cię słuchają. Są lekarze, których ciężko jest oszukać, i tacy, których łatwo ogłupić - dodał 32-letni Szwed serbskiego pochodzenia.

W wywiadzie Mijailovic wyznał, że kilka dni przed zabiciem minister spraw zagranicznych rozważał także zaatakowanie Larsa Leijonborga, ówczesnego przewodniczącego Ludowej Partii Liberałów.

Sądziłem, że politycy są źródłem całego zła. Jednak później zrozumiałem, że zrzucanie winy za swoje problemy na polityków było oznaką mojej słabości - powiedział Mijailovic.

Anna Lindh, jedna z najbardziej popularnych polityków w kraju, została zasztyletowana przez Mijailovica 10 września 2003 roku w sztokholmskim domu towarowym. Podczas zamachu był on pod wpływem silnych środków uspokajających.

Początkowo napastnik nie przyznawał się do winy, a kiedy przedstawiono niezbite dowody oparte na analizie DNA, utrzymywał, że to "wewnętrzne głosy" skłoniły go do zabicia Lindh. Dzięki temu został skierowany przez sąd apelacyjny na przymusowe leczenie psychiatryczne i chwilowo uniknął kary więzienia. W marcu 2004 roku Szwedzki Sąd Najwyższy uchylił wyrok niższej instancji i skazał go na dożywocie.