Słynny belgijski artysta audiowizualny Jan Fabre został zaatakowany maczetą przez grupę obrońców zwierząt, podczas gdy uprawiał jogging. A wszystko przez autobiograficzny film, na którym widać, jak jego współpracownicy podrzucają koty.

Fabre uczestniczył w kręceniu sceny na schodach ratusza w Antwerpii, podczas której jego współpracownicy podrzucali zwierzęta, które następnie łapali. Niestety na filmie widać, że dwa koty spadły na schody, a nie na rozłożone maty.

Kotom nic się nie stało, nie chciałem im zrobić krzywdy, ale bardzo wszystkich przepraszam - zapewnia artysta. Fabre tłumaczy, że inspiracją do sceny z kotami jest fotografia wykonana przez amerykańskiego artystę w 1948 roku pt. "Dalli anatomicus".

Jednak jego słowa przekonały niewiele osób. Zoo w Antwerpii już zawiesiło współpracę z artystą. Fabre otrzymuje pogróżki i tysiące maili z protestami. Opowiada, że czuje się zaszczuty. Codziennie także zmienia miejsce zamieszkania. W związku z napadem przydzielono mu ochronę policyjną. Oburzona jest także organizacja obrońców zwierząt Gaja, która grozi mu procesem.

Przeciwko filmowi zaprotestował także burmistrz Antwerpii, chociaż władze miasta zgodziły się na kręcenie wideo. Nic jednak nie wiedzieliśmy o męczeniu zwierząt - tłumaczy radny Luc BungeneersLuc Bungeneers i dodaje: Mam dosyć znęcania się nad zwierzętami pod pretekstem uprawiania sztuki.