Ze względu na trwający strajk pracowników francuskich kolei państwowych SNCF w kraju występują ogromne utrudnienia w kursowaniu pociągów oraz ruchu drogowym. Kolejarze buntują się przeciwko reformom planowanym przez prezydenta Emmanuela Macrona.

Ze względu na trwający strajk pracowników francuskich kolei państwowych SNCF w kraju występują ogromne utrudnienia w kursowaniu pociągów oraz ruchu drogowym. Kolejarze buntują się przeciwko reformom planowanym przez prezydenta Emmanuela Macrona.
Strajk w Nicei /SEBASTIEN NOGIER /PAP/EPA

Podobnie jak we wtorek, w środę zrealizowanych ma być niespełna 15 proc. połączeń krajowych obsługiwanych przez pociągi dużej prędkości TGV i 20 proc. kursów wykonywanych przez składy regionalne. 

W związku z ograniczeniami w ruchu kolejowym ogromne utrudnienia występują także na drogach. W środę rano w regionie paryskim samochody stały w sumie w 350 km korków - to dwa razy więcej niż w zwyczajnym dniu o tej samej porze.

Agencja AP pisze, że konsekwencje strajku odczuły miliony Francuzów.

Według władz SNCF w środę w strajku bierze udział 29,7 proc. pracowników; do pracy nie przyszło 74 proc. maszynistów i 77 proc. kontrolerów. We wtorek protestowało w sumie 33,9 proc. wszystkich pracowników kolei państwowych.

Dyrekcja SNCF zapowiedziała, że w czwartek "nastąpi stopniowy powrót do zwyczajnego ruchu pociągów", choć w połączeniach regionalnych nadal występować będą drobne zakłócenia.

Protestujący kolejarze sprzeciwiają się reformie SNCF, która ma być przeprowadzona za pomocą dekretów; ma ona m.in. położyć kres specjalnemu statusowi kolejarzy. Według AP ta grupa zawodowa ma we Francji m.in. gwarancję zatrudnienia do końca życia, corocznej podwyżki płac oraz możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, która dodatkowo jest wysoka. Rząd podkreśla, że zgodnie z reformą specjalny status nie zostanie zabrany obecnym pracownikom, ale nie będzie już przyznawany zatrudnionym w przyszłości.

Innym celem reform Macrona ma być otwarcie tego sektora dla konkurencji; jak wyjaśniała agencja Reutera, prezydent chce przekształcić mocno zadłużone koleje (46,6 mld euro długu na koniec 2017 roku) w przedsiębiorstwo przynoszące zyski. Jednak zdaniem związków zawodowych szef państwa toruje drogę do ich prywatyzacji.

Rząd, który w zeszłym roku dokonał przeglądu przepisów dotyczących pracy i przygotował wiele reform, w tym ubezpieczenia od bezrobocia, zapowiedział, że będzie trzymał się swoich planów, ale jednocześnie uważnie przyglądał się protestom. Przekonywano, że działania w tej sprawie będą prowadzone z "pełną, ale spokojną determinacją".

Na czwartkowe popołudnie zaplanowano spotkanie związkowców z przedstawicielami ministerstwa transportu - rozmowy mają dotyczyć m.in. długu, finansowania i statusu SNCF; na kolejnym spotkaniu mają natomiast zostać poruszone sprawy praw pracowników kolei.

Pierwsze czytanie projektu ustawy wprowadzającej reformy w Zgromadzeniu Narodowym zaplanowano na 17 kwietnia. Związkowcy natomiast zapowiadają cykliczne dwudniowe strajki, które mają odbywać się każdego tygodnia do końca czerwca.

Agencje podkreślają, że mając w pamięci 1995 rok - gdy strajki kolejarzy sparaliżowały kraj, zmusiły ówczesnego premiera Alaina Juppe do cofnięcia reform i ostatecznie doprowadziły do jego dymisji - kolejne rządy od lat obawiały się przeprowadzania reform w tym sektorze wbrew związkowcom. Obserwatorzy oceniają, że obecne wydarzenia będą sprawdzianem dla prezydenta Macrona.

Jednak według Reutera związki zawodowe mają obecnie we Francji nieco słabszą pozycję niż w roku 1995, a dodatkowo w ocenie socjalnych i ekonomicznych reform Macrona są podzielone. Zgodnie z opublikowanym w niedzielę sondażem instytutu Ifop ponad połowa Francuzów uważa, że obecne strajki są nieuzasadnione.

(az)