Do starć między squattersami a brazylijską policją doszło w Rio de Janeiro, po tym jak sąd nakazał eksmisję ok. 5 tys. Osób. Mieszkały one w opuszczonych budynkach należących do firmy telekomunikacyjnej.

Około godz. 5 rano czasu lokalnego (godz. 10 czasu polskiego) na miejsce przybyło 1600 policjantów, by ewakuować ludzi, którzy od końca marca okupują kilka budynków i parking.

Niektóre rodziny dobrowolnie opuściły teren o powierzchni 5 tys. metrów kwadratowych. Jednak po zatrzymaniu jednego z przywódców społeczności, który sprzeciwiał się akcji sił bezpieczeństwa, wybuchły starcia. Mieszkańcy zaczęli rzucać w funkcjonariuszy kamieniami i koktajlami Mołotowa. Podpalili część budynków, cztery autobusy i radiowóz. Zaatakowali też samochody lokalnych stacji telewizyjnych.

Policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych, by rozpędzić protestujących.

Rzecznik policji Claudio Costa powiedział telewizji Globo, że "eksmisja zakończyła się po trzech godzinach", ale grupki squattersów nadal walczyły z policją na pobliskich ulicach.

Podczas starć rannych zostało pięciu policjantów, troje dzieci i czterech squattersów. Zatrzymano też ponad 20 osób, które atakowały policjantów lub próbowały splądrować pobliski supermarket i sklepy.

(j.)