Dwie osoby zginęły, a dwie uznano za zaginione - to bilans utrzymujących się od wczoraj silnych wichur w Skandynawii. W południowej Szwecji ok. 80 tysięcy domów zostało odciętych od prądu.

Ofiary śmiertelne to starszy mężczyzna, który zmarł z powodu obrażeń odniesionych podczas wypadku jego żaglówki, oraz turysta, którego na południu Norwegii zabiło spadające drzewo.

Podejrzewa się też zaginięcie dwóch pracowników telewizji, którzy filmowali warunki atmosferyczne na południowym wybrzeżu Norwegii - podała agencja NTB. Wczoraj wieczorem ich żaglówka wywróciła się pod naporem 20-metrowych fal. Ocenia się, że mają niewielkie szanse na przeżycie. O wypadku powiadomił trzeci członek ekipy filmowej, któremu udało się dostać na brzeg.

Zdaniem norweskiej organizacji pracodawców Finansnaeringens Fellesorganisasjon, wichura wyrządziła znaczne straty. Firmy ubezpieczeniowe otrzymały dotąd ponad 500 wniosków o odszkodowanie na łączną kwotę blisko 6,5 mln euro, a suma ta na pewno wzrośnie. Zniszczenia o nieznanej jeszcze wysokości odnotowano także w Szwecji i Danii.

Na południu Szwecji ogłoszono wczoraj trzeci, najwyższy poziom zagrożenia. Oznacza to, że ekstremalne zjawiska pogodowe zagrażają życiu ludzi. Ok. 80 tys. domów w tej części kraju zostało pozbawionych prądu. Z powodu powalonych drzew zamknięto kilkadziesiąt dróg.

W Danii na wiele godzin wstrzymano ruch na mostach łączących wyspy duńskie ze Szwecją poprzez cieśniny Wielki Bełt i Sund. W Szwecji, Danii i Norwegii ruch kolejowy został częściowo wstrzymany. Utrudnienia dotknęły pasażerów na lotniskach i zakłóciły komunikację promową.