"Spójrzcie na Polskę i Węgry. Czy to wciąż demokracje, czy coraz bardziej autorytarne państwa?" mówi były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder w wywiadzie dla tygodnika "Spiegel". W tej samej rozmowie szuka usprawiedliwienia dla zajęcia przez Moskwę Krymu i odmawia skrytykowania Putina.

Gregor Schoellgen, historyk z Erlangen napisał przed laty biografię byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, który pełnił urząd w latach 1998-2005. Obaj regularnie omawiają sytuację na świecie. Z tych rozmów wyłoniła się wspólna książka, która niebawem zostanie opublikowana. Jest zatytułowana "Ostatnia szansa. Dlaczego potrzebujemy nowego porządku świata".

Z tej okazji dziennikarze tygodnika "Spiegel" przeprowadzili z autorami rozmowę, dotycząca przede wszystkim stosunków międzynarodowych. Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, NATO, Unia Europejska są głównymi tematami dyskusji. Były kanclerz Niemiec poświęca w niej także kilka słów Polsce i Węgrom.

Spójrzcie na Polskę i Węgry - zwraca się do dziennikarzy. Czy to wciąż demokracje, czy coraz bardziej autorytarne państwa? Gdzie podziały się wartości w polityce zagranicznej? CDU i CSU nie potrafią nawet oddzielić się od partii premiera Węgier Viktora Orbana, ale współpracują z nią w Parlamencie Europejskim - stwierdza.

W kwestii aneksji Krymu przez Rosję, Schroeder przyznaje, że była "jawnym naruszeniem prawa międzynarodowego", dodaje jednak, że "to stwierdzenie nie odpowiada na pytanie o przyczynę. Załóżmy, że Ukraina faktycznie przystąpiłaby do NATO, tak jak chcieli tego Amerykanie. Wtedy Sewastopol, jeden z najważniejszych portów morskich Rosji, znajdowałby się na terytorium zachodniego Sojuszu".

Putin nie zmienił Rosji w demokrację westminsterską, ale w państwo mafijne - zauważa dziennikarz. Nie usłyszysz ode mnie takich etykiet - odpowiada były kanclerz.

Pytany o szturm demonstrantów na Kapitol Schroeder mówi: Jest oczywiste, że Trump podsycił agresję demonstrantów, kiedy poprosił ich o przeniesienie się pod Kapitol.

Pod koniec urzędowania Schroeder podpisał z Rosją umowę o budowie Gazociągu Północnego (Nord Strem) pod dnem Bałtyku. Wkrótce po opuszczeniu urzędu były kanclerz objął stanowisko w radzie nadzorczej kontrolowanego przez Rosjan konsorcjum Nord Stream, budującego gazociąg. Od 2017 jest szefem rady dyrektorów w rosyjskim koncernie naftowym "Rosnieft".