Na ulicach miast Kosowa odbyły się manifestacje kobiet protestujących przeciwko przemocy. To następstwo głośnej sprawy brutalnego morderstwa 18-latki. Marigona Osmani była gwałcona i torturowana przez dwa dni. Oprawcy porzucili ciało pobitej na śmierć dziewczyny przed bramą szpitala.

Kilka dni temu kamery monitoringu, zamontowane na budynku szpitala w mieście Ferizaj w Kosowie uchwyciły dwóch mężczyzn, którzy przed wejściem porzucili martwą młodą kobietę.

Zidentyfikowano ją jako 18-letnią Marigonę Osmani. Jej ciało było pokryte krwią, widoczne były liczne rany.

Policyjne dochodzenie potwierdziło, że dziewczyna była gwałcona i torturowana. Jej gehenna trwała dwa dni.

Po obławie zatrzymano dwóch oprawców 18-latki. Jednym z nich jest jej były chłopak. To on miał pobić dziewczynę na śmierć.

Podczas przesłuchania 29-letni mężczyzna przyznał się do popełnienia w sumie 135 przestępstw: gwałtów, napaści, rabunków, a także ranienia nożem policjanta.

Drugi z zatrzymanych - 32-latek posługujący się szwedzkim paszportem - też ma kryminalną przeszłość, zarówno w Szwecji jak i w Kosowie. Gazeta "Aftonbladet" pisze, że miał on zeznać, iż był obecny przy popełnieniu przestępstwa, ale sam nie brał w nim udziału.

Mord na 18-letniej dziewczynie wstrząsnął opinią publiczną w Kosowie. Na ulice wielu miast wyszły tysiące kobiet protestujących przeciwko przemocy. "Macie krew na swoich rękach" - skandowały przed posterunkiem policji Ferizaj, zarzucając służbom porządkowym, że pozwalają kryminalistom cieszyć się wolnością, zamiast trzymać ich w więzieniach.