Na początku marca do Warszawy przyleci wiceszef Departamentu Obrony USA John Rood, który zaproponuje nowy plan zwiększenia amerykańskich sił stacjonujących w naszym kraju - donosi poniedziałkowa "Rzeczpospolita".

Choć nie ma już mowy o Forcie Trump, czyli budowie stałej megabazy w Polsce, to Waszyngton w znacznie większym niż jeszcze kilka tygodni temu stopniu chce wyjść naprzeciw oczekiwaniom naszego kraju - czytamy.

Z ustaleń dziennika wynika, że "być może w Poznaniu na stałe rezydowałby nawet trzygwiazdkowy amerykański generał, drugi co do rangi w Europie po dowódcy sił NATO".

Powołując się na "źródła bliskie administracji Donalda Trumpa, jak i polskiego rządu" gazeta donosi, że "nowe otwarcie w negocjacjach" stało się możliwe po odejściu z Pentagonu Jamesa Mattisa.

Wojskowy podał się do dymisji w grudniu. W piśmie do Donalda Trumpa wyjaśniał wówczas, że rezygnuje, by prezydent mógł powołać na stanowisko szefa Pentagonu człowieka o poglądach "bardziej zbieżnych" z jego własnymi. Bezpośrednim powodem rezygnacji Mattisa była kwestia Syrii: "Washington Post" donosił, że Trump podjął decyzję o wycofaniu amerykańskich sił z tego kraju wbrew opinii szefa Pentagonu i doradców wojskowych oraz ds. bezpieczeństwa.

Okazuje się jednak, że różnica zdań dotyczyła także m.in. strategii wobec Polski - pisze "Rzeczpospolita".

Mattis kierował się logiką czysto wojskową. Uważał, że wysunięte daleko na wschód jednostki będą trudniejsze do obrony przed Rosjanami. Nie rozumiał logiki strategicznej, zgodnie z którą obecność Amerykanów w Polsce w ogóle odwiedzie Moskwę od ataku - cytuje gazeta swoich rozmówców.

Równocześnie dziennik zaznacza, że "Mattis, bohater wojen z Iraku i Afganistanu, wykreował się też na obrońcę NATO przed ‘szalonym Trumpem’", co "skłaniało go do wsłuchiwania się w obawy sojuszników z zachodniej Europy, głównie Niemiec". W Berlinie silne są zaś obawy przed "prowokowaniem" Rosji - czytamy.

Do idei wysłania do Polski znaczących wojsk przekonany ma być sam Donald Trump, który jednak chciał uniknąć otwartego konfliktu z Pentagonem z tego powodu.

Gazeta zwraca również uwagę, że "dynamikę negocjacji z Polską zmieniło także wycofanie się Rosji z układu o ograniczeniu w Europie sił jądrowych średniego zasięgu (INF)".

Waszyngton odpowiedział wyjściem z INF, a ponadto - zdaniem rozmówców "Rz" - "w nowej sytuacji Ameryka nie czuje się już związana Aktem Stanowiącym Rosja-NATO" z 1997 roku, który ograniczał wielkość sił na flance wschodniej Sojuszu.

Jedną z konsekwencji takiej zmiany podejścia może być wydłużenie do wielu lat planu rotacji m.in. amerykańskiej brygady bojowej, której ruchy są na razie planowane z roku na rok. Jej uzupełnieniem mają być magazyny broni dla kolejnej brygady, która mogłaby w razie zagrożenia błyskawicznie pojawić się w Polsce. Nad Potomakiem rozważane jest też rozlokowanie na stałe niektórych amerykańskich jednostek - wylicza dziennik.

Zwraca jednak uwagę, że Waszyngton chciałby, by amerykańscy żołnierze mieli zapewnione w Polsce bardziej komfortowe niż do tej pory warunki. Zdaniem źródeł rządowych Polska mogłaby przeznaczyć więcej niż do tej pory oferowane 2 mld USD, aby zapewnić warunki porównywalne do tych w bazie Ramstein w Niemczech - pisze "Rzeczpospolita".

Według dziennika, "Amerykanie chcą zakończyć rokowania z Polską przed jesiennymi wyborami w naszym kraju".


Pełny artykuł możecie przeczytać na stronach "Rzeczpospolitej" >>>>