Zatrzymanie przez Stany Zjednoczone 10 Rosjan za rzekome szpiegostwo to powrót do zimnej wojny - oświadczyło rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Według resortu zarzuty strony amerykańskiej dotyczące rzekomych szpiegów rosyjskich są bezpodstawne.

Nie rozumiemy powodów, które popchnęły amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości do publicznych deklaracji w duchu +historii szpiegowskich+ z czasów zimnej wojny. Podobne +zagrywki+ nie raz miały miejsce w przeszłości, gdy nasze stosunki z USA poprawiały się - dodał resort. Głęboko ubolewamy, że doszło do tego po zadeklarowaniu przez administrację amerykańską zresetowania stosunków - napisało rosyjskie MSZ.

W Rosji komentatorzy mówią nie tylko o działaniach jak z czasów zimnej wojny, ale o chęci  zablokowania polityki Baracka Obamy, polityki "resetu" w stosunkach z Rosją . Tego zdania jest deputowany i były Wiceprokurator Generalny Władimir Kolesnikow. Kolesnikow ma nadzieję, że rosyjskie władze odpowiedzą zdecydowanie i symetrycznie.

Pytany o aferę szpiegowską przebywający w Izraelu szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wygladał na zdziwionego i  stwierdził, że  Amerykanie nie wyjaśnili o co chodzi i ma nadzieję, że wyjaśnią. Mogę tylko powiedzieć, że moment wybrali z wyjątkową  elegancją. To aluzja do zakończenia zaledwie kilka dni temu wizyty prezydenta Miedwiediewa w USA. W Moskwie tę wizytę okrzyknięto sukcesem.

Wcześniej rosyjskie MSZ oceniło, że w informacjach o zatrzymaniu domniemanych szpiegów jest "wiele sprzeczności".

Departament sprawiedliwości USA poinformował wczoraj o zatrzymaniu w Stanach Zjednoczonych po wieloletnim śledztwie przez FBI dziesięciu osób, uznanych za domniemanych agentów rosyjskiego wywiadu.