Tragiczne doniesienia z Hongkongu. Jak podaje agencja Reutera, powołując się na informację przekazane przez policję, liczba ofiar śmiertelnych pożaru, który strawił bloki mieszkalne w mieście wzrosła do 44, a 45 osób nadal znajduje się w stanie krytycznym. Wcześniej władze miasta informowały o 36 ofiarach i kilkudziesięciu osobach, które trafiły do szpitala.
- W pożarze kompleksu wieżowców w dzielnicy Tai Po w Hongkongu zginęło co najmniej 40 osób, a prawie 300 uznaje się za zaginione.
- Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się po bambusowych rusztowaniach podczas remontu budynków, utrudniając akcję ratunkową.
- Przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana, a akcja gaśnicza trwa - w działaniach uczestniczy ponad 760 strażaków.
- Więcej informacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Wcześniej portal dziennika "South China Morning Post", powołując się na informacje przekazane przez szefa władz miasta Johna Lee, informował o 279 osobach, które uważano za zaginione.
To bilans pożaru, który w środę trawił kompleks remontowanych wieżowców w Tai Po, jednej z dzielnic Hongkongu. Kondolencje rodzinom ofiar złożył chiński przywódca Xi Jinping.
Reuters podawał także, że nawet kilkanaście godzin po wybuchu pożaru płomienie i gęsty dym nadal były widoczne nad wieżowcem.
Wang Fuk Court, bo tak nazywa się kompleks budynków mieszkalnych położony w dzielnicy Tai Po, składa się z ośmiu 31-piętrowych bloków. Znajduje się w nich blisko 2000 lokali, w których mieszkało 4,7 tys. osób.
W 2016 r. wykazano, że budynki wymagają generalnego remontu. Osiem lat później, po przedstawieniu trzech planów modernizacyjnych, wybrano ten, który obejmował całkowitą renowację ścian zewnętrznych i ułożenie kostki brukowej.
W chwili wybuchu pożaru kompleks budynków był remontowany, przez co wokół wszystkich wieżowców były rozstawione bambusowe rusztowania.
Pożar wybuchł tuż przed godz. 15:00 czasu lokalnego, czyli przed godz. 8:00 czasu polskiego. Ogień z nieustalonych dotąd przyczyn pojawił się w jednym z bloków, Wang Cheong House, po czym błyskawicznie rozprzestrzenił się po łatwopalnych bambusowych rusztowaniach.
Płomienie, podsycane silnym wiatrem, ogarniały kolejne piętra i budynki. Po trzech godzinach walki z żywiołem służby ogłosiły piąty, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. Sama akcja ratownicza jest niezwykle trudna: z budynków spadają odłamki spalonych elementów, dochodzą odgłosy eksplozji z mieszkań. Strumienie wody z wozów strażackich nie dosięgały najwyższych kondygnacji.


