Szef Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka rozmawiał z szefem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentynem Naliwajczenką w sprawie jego niedawnej bulwersującej wypowiedzi. Zrównał on bowiem polską przedwojenną policję z gestapo i NKWD i zarzucił jej udział w eksterminacji narodu ukraińskiego.

Poniedziałkowe spotkanie w Kijowie przebiegło w dobrej atmosferze. Była to rozmowa, bo prezes Instytutu Pamięci Narodowej może rozmawiać ze swoimi partnerami i wskazywać im nasz punkt widzenia pod kątem historycznym - powiedział dziennikarzowi RMF FM rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.

Pod koniec czerwca Naliwajczenko otwierał we Lwowie muzeum urządzone w więzieniu na ulicy Łąckiego. To dawny klasztor brygidek, w którym przed II wojną światową mieściło się polskie więzienie. Po zajęciu tych ziem przez Sowietów przejęło to NKWD. W 1941 r. było jednym z głównych miejsc we Lwowie, w którym mordowano więźniów politycznych. Teraz w gmachu powstało muzeum ofiar totalitaryzmów.

Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jednak wspólny cel - zniszczyć wszystko, co ukraińskie. Rozbić jedność naszego narodu. Nieważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD, ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości - mówił wtedy szef SBU. Takie słowa, a głównie wymienianie jednym tchem polskiej policji z gestapo i NKWD mogą budzić sprzeciw. Tym bardziej, że w tym lwowskim więzieniu ginęli głównie Polacy.