Polacy przyjeżdżający do pracy w Holandii na więcej niż 3 miesiące mają obowiązkowo uczyć się niderlandzkiego. Taki wniosek do ministra spraw wewnętrznych złożyła holenderska Partia Pracy (PvdA). Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują natomiast holenderskie biura pośrednictwa pracy zatrudniające polskich obywateli.

Za propozycją kryje się zamiar zablokowania Polakom dostępu do pracy. Zatrudnienie na kilka miesięcy przy szparagach czy tulipanach - poprzedzone obowiązkową nauką języka - stałoby się po prostu nieopłacalne. To jest w dodatku dyskryminacja, bo jeżeli wprowadzić się ten obowiązek wobec Polaków, to trzeba go wprowadzić także wobec Niemców czy Brytyjczyków - mówi Frank van Gool, szef biura OTTO, które jest liderem w pośrednictwie pracy w południowej Holandii.

Van Gool, który oficjalnie zaprotestował już przeciwko propozycji Partii Pracy, przypomina, że duże i uczciwe biura pośrednictwa pracy już oferują dobrowolne kursy niderlandzkiego. Autor antypolskiej propozycji Martijn van Dam mówił niedawno w holenderskim parlamencie, że "Polacy wychodzą Holendrom uszami".