Odór ciała jednego z pasażerów samolotu lecącego z Holandii na Wyspy Kanaryjskie był tak nieznośny, że inni wymiotowali i mdleli. Pilot zdecydował o awaryjnym lądowanie w Faro w Portugalii. Tam nakazano śmierdzącemu pasażerowi opuszczenie maszyny.

Do tego zdarzenia doszło 30 maja. Boeing 737 należący do linii Transavia Airlines wyleciał z lotniska Schiphol w Amsterdamie w Holandii, by przetransportować pasażerów na wakacje Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich.  

Smród ciała mężczyzny był tak silny, że niektórym pasażerom lecącym na wakacje robiło się słabo.

Załoga samolotu zarządziła "kwarantannę" i umieściła pasażera w toalecie. To na niewiele się zdało.

Jeden z pasażerów powiedział później belgijskiej telewizji VRT, że śmierdzący mężczyzna siedział w ostatnim rzędzie.

Odór był nie do zniesienia. Niektórzy pasażerowie poczuli się źle i zaczęli wymiotować. Śmierdział tak, jakby nie mył się od kilku tygodni - relacjonował.

Pilot zdecydował więc przerwać lot i wylądował w Faro w Portugalii, gdzie pasażer został wyproszony z maszyny i eskortowany do czekającego na niego na płycie lotniska autobusu.

Rzecznik linii lotniczych oświadczył, że powodem awaryjnego lądowania były "względy medyczne".

 (j.)