USA i Wielka Brytania, przyjmując wyczekujące pozycje "strategicznej cierpliwości", dają rządzącym Afganistanem Talibom ostatnią szansę na wydanie Osamy bin Ladena. Dają taką szansę, mimo iż nie wierzą, by Talibowie wydali terrorystę nr 1, który po pierwsze: zapewnia reżimowi dopływ gotówki, a po drugie: dopływ bojowników, którzy walczą z antytalibańską opozycją.

Według zachodnich źródeł, na które powołuje się brytyjska prasa, ostrzegawcze amerykańskie naloty mogą nastąpić w ciągu najbliższych dni. Jeśli one nie wpłyną na zmianę decyzji Talibów, rozpocznie się zakrojona na większą skalę operacja zbrojna. Tymczasem amerykańska prasa donosi, że prawdopodobnie oddziały sił specjalnych Stanów Zjednoczonych znalazły się na terenie Afganistanu już dzień po zamachach na World Trade Center i Petnagon. Ich zadaniem jest schwytanie bądź zabicie bin Ladena, albo ustalenie miejsca jego pobytu. Na razie bez rezultatu. Gazeta powołuje na bliżej niesprecyzowane źródła wojskowe pakistańskie i amerykańskie. Pentagon odmawia wszelkich komentarzy. Według „US Today” grupy liczące od trzech do pięciu żołnierzy prowadzą akcję od 13 września, kiedy wylądowali w pakistańskich miastach Peszawar i Ketta. Komandosi działają przy wsparciu śmigłowców transportowych Blackhawk, startujący spoza granic Afganistanu. Żołnierze mają operować w rejonie Kandaharu, przeszukując bunkry i jaskinie w rejonie, gdzie jeszcze niedawno oddziały bin Ladena miały swoje siedziby.

Foto RMF

10:40