Amerykańska badaczka pracująca na co dzień w Niemczech w instytucie Maxa Plancka została znaleziona martwa w nazistowskim bunkrze na Krecie. Suzanne Eaton zaginęła 2 lipca podczas służbowego pobytu na greckiej wyspie. Nie wróciła z porannego joggingu.

Suzanne Eaton miała czarny pas w taekwondo, była atletycznej budowy i od lat uprawiała bieganie. Ostatni raz była widziana 2 lipca w hotelu w Chanii, w którym się zatrzymała na czas konferencji naukowej. Grała na fortepianie. Później tego samego dnia wyszła pobiegać. W pokoju zostawiła paszport, portfel, telefon.

Kiedy na drugi dzień nie wróciła, ruszyły poszukiwania, w które zaangażowanych były setki osób. Rodzina i przyjaciele wyznaczyli nagrodę w wysokości 50 000 euro. Podejrzewano, że 59-letnia kobieta biegająca w upale po górzystych terenach Krety mogła zemdleć, przewrócić się i na przykład złamać nogę.

Jej ciało zostało znalezione w głębi labiryntu poniemieckiego bunkra, 60 metrów od wejścia. Koroner orzekł, że kobieta została uduszona. Ze względu na sportowe umiejętności Suzanne Eaton, policja podejrzewa, że sprawców zabójstwa musiało być kilku. Ciało naukowiec przenieśli do bunkra, by tam ukryć. Było owinięte w prześcieradło.

"Bild" pisze, powołując się na grecki portal flashnews.gr, że ciało było okaleczone, kobieta miała odcięte ucho. Natomiast newsit.gr twierdzi, że 59-latka została wrzucona do bunkra przez otwór wentylacyjny. Stąd też przypuszczenia śledczych, że zabójcy muszą świetnie znać okolicę. Otwór wentylacyjny zarastają bowiem krzaki.  

Eaton zajmowała się biologią molekularną. Od kilkunastu lat mieszkała w Niemczech, pracowała w Max Planck Institute w Dreźnie.