Rosja powinna maksymalnie otworzyć archiwa dotyczące Katynia, jednak w zgodzie ze swoim prawem - mówi przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow. Zapytany jakie przeszkody prawne ma na myśli wyjaśnił, że nie można odtajnić wyłącznie akt w sprawie Katynia, nie ujawniając równocześnie materiałów na temat innych zbrodni stalinowskich.

Zdaniem Kosaczowa, odtajnienie tych wszystkich dokumentów byłoby sprzeczne z rosyjskim modelem rozliczeń z przeszłością, który nie przewiduje ujawniania tożsamości sprawców stalinowskich zbrodni.

Byłoby to niesprawiedliwe. Dlatego chcemy znaleźć klucz, który pozwoli nam rozwiązać ten problem systemowo. Nie ma w tym żadnej próby ukrycia czegokolwiek przed naszymi polskimi przyjaciółmi - oznajmił Kosaczow. W niektórych krajach publikuje się listy ludzi, którzy współpracowali ze służbami specjalnymi i zabrania się im zajmowania różnych stanowisk państwowych. W niektórych wprowadza się także zakazy dotyczące symboliki związanej z okresem socjalistycznym, z historią - mówił. My wybraliśmy inną drogę. Równie kategorycznie dystansujemy się wobec naszej socjalistycznej, komunistycznej przeszłości. Jednak próbujemy wyjść z tego okresu z jak najmniejszymi szkodami dla potomków ludzi, którzy okazali się zamieszani w zbrodnie tamtego reżimu - powiedział. Chodzi o to, by dzieci, wnukowie nie odpowiadali za ojców - dodał Kosaczow.

To jest ten model, który wybraliśmy i który jest zapisany w naszym prawie. Nakłada ono określone ograniczenia na odtajnianie pewnych dokumentów. Nie dlatego, że ukrywana jest w nich jakaś straszna prawda, której nie chcielibyśmy odsłonić. Absolutnie nie. A dlatego, że znajdują się w nich informacje o niektórych ludziach, którzy może jeszcze żyją. Albo żyją ich potomkowie, którzy mogliby ucierpieć, jeśli ta prawda z najszlachetniejszych pobudek zostałaby ujawniona w pełnym zakresie - oznajmił. Według parlamentarzysty, trzeba więc działać ostrożnie, kierując się zasadą, by przede wszystkim nie szkodzić.

Kosaczow wyraził również przekonanie, że we wszystkich aktach, które pozostają utajnione, nie ma żadnych nowych informacji, które mogłyby zasadniczo zmienić wiedzę o tym, co wydarzyło się w Katyniu". "Tak, to byli funkcjonariusze NKWD. Tak, to oni rozstrzelali polskich oficerów, a później próbowali zrzucić winę za tę zbrodnie na nazistów. To nie budzi żadnych wątpliwości - oświadczył.

Z wiedzy, którą mam, wynika, że w utajnionych aktach nie ma żadnych informacji, które by coś uzupełniały lub zmieniały. Są tam natomiast dane personalne - podkreślił.

Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy zaznaczył, że problem tkwi nie tylko w utajnieniu dokumentów dotyczących tragedii katyńskiej. Jest wiele innych spraw, innych tragedii. Zbyt wielkie byłyby konsekwencje, gdybyśmy jednym ruchem odtajnili wszystkie te materiały - oznajmił.