Tragiczna historia ze Stanów Zjednoczonych. Młoda para tuż po swoim ślubie wsiadła do helikoptera, żeby polecieć na noc poślubną. Niestety w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach, maszyna spadła na ziemię. Nowożeńcy razem z pilotem zginęli na miejscu.

O tragicznej historii poinformowały w niedzielę media studenckie. Will Byler i Bailee Ackerman Byler byli studentami uniwersytetu stanowego Sam Houston. W tym roku mieli zostać jego absolwentami.

Do katastrofy helikoptera doszło obok Uvalde, 135 kilometrów na zachód od stolicy San Antonio tuż obok rodzinnego rancza, gdzie odbywały się zaślubiny. Pilotem maszyny był Gerald Green Lawrence, emerytowany wojskowy, który w przeszłości służył w Wietnamie. Cała trójka leciała popularnym śmigłowcem Bell 206B.

W mediach społecznościowych już dzień po zaślubinach, zaczęły pojawiać się zdjęcia z ceremonii i kondolencje dla rodziny. "To absolutnie wstrząsające" - napisał jeden z przyjaciół młodej pary na Facebooku. "Zawsze pozostaniecie w naszych sercach" - wspomniał ktoś inny.

Ktoś inny wspomniał: "Jestem pełna pokoju w sercu, że opuściliście tę ziemie pełni szczęścia i miłości. To wspaniałe spędzić swój miesiąc miodowy z Jezusem".

Nie wiadomo, dlaczego doszło do tej tragedii. Miejscowa policja, która w niedzielę rano znalazła wrak maszyny, cały czas prowadzi śledztwo w tej sprawie.

(ag)