Dwa zabytkowe pomniki w Melbourne zostały uszkodzone przed niedzielnymi obchodami Dnia Australii. Dziesiątki tysięcy ludzi w całym kraju dołączyło do protestów Aborygenów, którzy twierdzą, że święto upamiętniające założenie przez kapitana Arthura Phillipa pierwszej stałej osady w Australii powinno być zniesione.

Pomnik Johna Batmana, założyciela Melbourne, który dowodził masakrami Aborygenów w czasie tzw. Czarnej Wojny, został przecięty na pół. Z kolei pomnik upamiętniający australijskich żołnierzy walczących w I wojnie światowej został pomazany czerwoną farbą. Ktoś napisał na nim "land back" (z ang. "lądujcie z powrotem").

Napisy - krytyczne wobec Australii jako państwa stworzonego przez brytyjskich kolonizatorów - pojawiły się na murach w wielu miejscach kraju, m.in. w Sydney, w Canberze. Na transparentach na demonstracjach można było przeczytać: "Znieśmy tę datę", "Nie ma się co szczycić ludobójstwem".

Przypomnijmy, w ub.r. w Melbourne tłum zburzył pomnik słynnego podróżnika kapitana Cooka, który w 1770 roku dotarł do wschodnich wybrzeży Australii.

Dzień żałoby

Narodowe święto Australii, które wypada 26 stycznia, jest dniem żałoby dla wielu rdzennych Australijczyków. Święto upamiętnia założenie przez kapitana Arthura Phillipa, późniejszego gubernatora Australii, pierwszej stałej osady na tym kontynencie - kolonii karnej przy zatoce Port Jackson, z której później powstało Sydney. Dla Aborygenów święto 26 stycznia oznacza dzień, w którym kapitan James Cook wylądował w Australii, dając początek kolonizacji kraju przez Brytyjczyków, rabunkowej gospodarce na ziemiach Aborygenów oraz masakrom i porywaniu dzieci tej ludności.

Protestujący w Melbourne nieśli również flagi palestyńskie, a mówcy podczas wiecu wskazywali na podobieństwa między doświadczeniami Aborygenów i Palestyńczyków.

To dzień inwazji. Nam chodzi tylko o przetrwanie naszego ludu. Nadal tu jesteśmy. Nie uciekniemy nigdzie. Jak wiecie, możecie próbować nas asymilować, ile chcecie, ale my wciąż tu jesteśmy - powiedziała, cytowana przez Reutersa, rdzenna Australijka Amanda Hill.

Policja oszacowała, że w protestach i wydarzeniach muzycznych w Sydney wzięło udział 15 tys. osób, a w Melbourne na ulice wyszło około 25 tys. osób.

Mówcy podczas protestów mówili o kwestiach ważnych dla rdzennych mieszkańców Australii, w tym o wysokiej liczbie zgonów Aborygenów w aresztach policyjnych, zaginionych i zamordowanych Aborygenkach, prawie do ziemi przodków.

Australia odwraca się od rdzennych mieszkańców

Wysiłki premiera Anthony'ego Albanese'a, aby dać Aborygenom prawo głosu w kształtowaniu polityki kraju, spełzły na niczym. W referendum w 2023 r. większość Australijczyków (60 proc.) była przeciwko nadaniu rdzennym mieszkańcom prawa konstytucyjnego głosu w parlamencie.

Lider opozycji Peter Dutton z okazji Dnia Australii napisał  w mediach społecznościowych, że Australijczycy "nie powinni bać się świętować". Dodał także, że kraj musi zjednoczyć się pod jedną flagą oraz że usunie flagi Aborygenów i mieszkańców Cieśniny Torresa z konferencji prasowych rządu, jeśli zostanie premierem. Wybory odbędą się w maju.

Według danych demograficznych w Australii żyje ok. 980 tys. Aborygenów, co stanowi 3,8 proc. ludności tego kraju.