Międzynarodowy Komitet Oświęcimski skrytykował we wtorek przeciągające się postępowanie rewizyjne przed Trybunałem Federalnym w sprawie byłego strażnika z KL Auschwitz Oskara Groeninga. Skazany rok temu na cztery lata więzienia esesman jest nadal na wolności.

Międzynarodowy Komitet Oświęcimski skrytykował we wtorek przeciągające się postępowanie rewizyjne przed Trybunałem Federalnym w sprawie byłego strażnika z KL Auschwitz Oskara Groeninga. Skazany rok temu na cztery lata więzienia esesman jest nadal na wolności.
Oskar Groening /Axel Heimken /PAP/EPA

Wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego (MKO) Christoph Heubner podkreślił w przekazanym PAP oświadczeniu, że byli więźniowie obozu Auschwitz "są oburzeni zaistniałą sytuacją i oceniają bardzo krytycznie sposób działania niemieckiego wymiaru sprawiedliwości".

Byli więźniowie uznali procesy w Lueneburgu i Detmold za przejaw nowego sposobu myślenia i nowego podejścia niemieckich sądów (do problemu zbrodni nazistowskich), jednak przeciągające się obecnie postępowanie rewizyjne potwierdza ich zasadniczo negatywne doświadczenia - napisał Heubner.

W oświadczeniu Heubner przytoczył też wypowiedź prezesa MKO Romana Kenta: Byli więźniowie Auschwitz nie mają tyle czasu co niemiecki wymiar sprawiedliwości. Nasz czas jest ograniczony. Wszyscy jesteśmy starzy i widzieliśmy, że większość nazistowskich zbrodniarzy z Auschwitz i innych obozów nigdy nie widziała od wewnątrz sali sądowej.

Chcielibyśmy dowiedzieć się jeszcze za życia, czy najwyższy niemiecki sąd zdobędzie się wreszcie na realistyczne spojrzenie na fabryki śmierci niemieckich nazistów i współodpowiedzialność wszystkich tam zatrudnionych członków SS - czytamy w oświadczeniu.

15 lipca 2015 roku sąd w Lueneburgu uznał wówczas 94-letniego esesmana za winnego pomocnictwa w zamordowaniu w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau co najmniej 300 tys. osób i skazał go na cztery lata pozbawienia wolności.

Oskar Groening, nie rozpoczął jak dotąd odbywania kary, ponieważ wyrok nadal nie jest prawomocny. Obie strony procesu - oskarżenie i obrona odwołały się od wyroku. Ostateczną decyzję musi podjąć Trybunał Federalny, czyli niemiecki sąd najwyższy.

Rzeczniczka Trybunału powiedziała w lipcu, że trudno przewidzieć, kiedy dojdzie do rozprawy. Jeżeli Trybunał Federalny potwierdzi wyrok, ostatnie słowo będzie należało i tak do lekarzy. Zdecydują oni, czy stan zdrowia skazanego pozwala na pobyt w zakładzie karnym.

Sąd w Detmold skazał w czerwcu br. innego byłego strażnika z Auschwitz na pięć lat więzienia. 94-letni były esesman został uznany za winnego pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 170 tys. więźniów.

Heubner podkreślił w oświadczeniu, że orzeczenie Trybunału Federalnego będzie miało "przełomowe znaczenie" dla orzecznictwa w sprawach dotyczących nazistowskich zbrodniarzy.

Groening był drugą osobą skazaną przez niemiecki sąd za pomocnictwo w zbrodniach, chociaż sam nie mordował więźniów. Zdaniem sądu Groening był "częścią morderczej machiny" i umożliwiał jej sprawne funkcjonowanie, chociaż sam nie zabijał więźniów. Zadaniem "buchaltera Auschwitz", jak nazywano Groeninga, było zabezpieczenie odebranych ofiarom pieniędzy i innych wartościowych przedmiotów, a następnie przekazywanie ich władzom w Berlinie.

Pierwszym skazanym tej kategorii był John Demjaniuk - były strażnik w niemieckim obozie zagłady w Sobiborze, któremu sąd w Monachium w 2011 roku wymierzył karę pięciu lat więzienia. Federalny Trybunał nie zdążył zająć stanowiska wobec tego wyroku, ponieważ Demjaniuk zmarł przed rozpatrzeniem sprawy.

Do niedawna byli strażnicy byli bezkarni, ponieważ niemiecki Trybunał Federalny orzekł w 1969 roku, że warunkiem skazania za pomoc w morderstwach jest udowodnienie indywidualnej winy oskarżonego. Ze względu na brak świadków zbrodni było to w większości przypadków niemożliwe.

(az)