Naruszenie norm bezpieczeństwa mogło być przyczyną poniedziałkowego wypadku pociągu z fosforem na Ukrainie - twierdzi tamtejsze ministerstwo transportu.

Szef resortu Mykoła Rudkowski poinformował, że cysterny, w których przewożono fosfor miały prawie 30 lat, a w niektórych wagonach zaspawano zawory regulujące ciśnienie wewnątrz cystern.

Do wypadku doszło w poniedziałek w pobliżu wioski Ożydiw w rejonie buskim obwodu lwowskiego. Wykoleił się pociąg towarowy wiozący z Kazachstanu do Polski silnietoksyczny fosfor. Z torów wypadło 15 cystern, sześć z nich stanęło w płomieniach, a do atmosfery dostały się toksyczne substancje.

Toksyczna chmura rozpostarła się nad obszarem około 90 kilometrów kwadratowych wokół miejsca wypadku. Ze strefy bezpośredniego zagrożenia ewakuowano około 900 osób.

Rzecznik ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych w Kijowie Ihor Krol poinformował w czwartek, że sytuacja na obszarze zagrożenia była pod kontrolą i nie ma już niebezpieczeństwa dla zdrowia mieszkańców. Jednak niektórzy toksykolodzy twierdzą, iż na obszarze wokół miejsca wypadku wciąż panuje wysokie stężenie niebezpiecznych chemikaliów.

Liczba hospitalizowanych po wypadku wzrosła do 143, lecz ich życiu nic nie zagraża - podał ukraiński resort zdrowia. Wśród poszkodowanych najwięcej jest mieszkańców obwodu lwowskiego. Hospitalizowano m.in. 43 dzieci.

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko skrytykował premiera Wiktora Janukowycza za minimalizowanie zagrożenia po wypadku pociągu z toksycznym fosforem.