Tony Williams z Wielkiej Brytanii czuł się bardzo osamotniony po stracie żony. Szukał kogoś do rozmowy publikując ogłoszenia w prasie i drukując ulotki ze swoimi danymi. Kluczem do sukcesu okazało się jednak coś innego.

75-latek nie potrafił sobie poradzić ze stratą żony, która zmarła w maju po walce z nowotworem. Nie ma dzieci, ani żadnej rodziny, więc śmierć ukochanej sprawiła, że został na tym świecie sam - podaje portal metro.co.uk.


Emeryt postanowił poznać nowych ludzi. W lokalnej prasie wykupił ogłoszenie, wydrukował ulotki z danymi kontaktowymi - wszystko po to, by przełamać ciszę, która towarzyszyła mu na co dzień. Niestety, nikt nie zgłaszał się do Tony’ego.


Zdesperowany 75-latek spróbował jeszcze jednego sposobu. W oknie umieścił plakat, na którym można było przeczytać następujący komunikat: "Straciłem Jo, moją ukochaną żonę i bratnią duszę. Nie mam przyjaciół ani rodziny. Nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. Niekończąca się cisza, która towarzyszy mi przez 24 godziny na dobę, jest torturą. Czy ktoś może mi pomóc?". Okazało się, że to był strzał w "10". Ktoś sfotografował plakat Tony’ego i udostępnił zdjęcie w mediach społocznościowych. O Tonym usłyszały media, a krótko po pierwszych wywiadach mężczyzna został zalany wiadomościami od ludzi z całego świata.

Zrobiłem to dla mojej żony i dla siebie. To było trudne zadanie (...)Telefon nigdy nie zdzwonił, a teraz? Mój boże, on nie przestaje dzwonić. Mam nadzieję, że morał jaki z mojej historii płynie jest taki, że da się wyjść z samotności. Innym samotnym radzę zrobić to co ja zrobiłem, ale trochę w inny sposób. Wyjdźcie do ludzi, poznawajcie nie znajomych. Ja nie mogłem tego zrobić przez pandemię -  mówił w wywiadzie dla Sky News.

Do Tony’ego napisali ludzie zarówno z Wielkiej Brytanii, jaki z Węgier, Kanady czy Hong Kongu. Pisały zarówno osoby młode, jaki nieco starsi (najstarszy nadawca miał 90 lat). Tony na samotność nie może już narzekać.