Rosja grozi zwiększeniem liczby żołnierzy przy swoich zachodnich granicach po zawieszeniu uczestnictwa w traktacie o ograniczeniu sił konwencjonalnych w Europie. Rosyjskie moratorium w tej sprawie wchodzi w życie za sześć dni.

Od tego dnia Moskwa nie będzie już informowała o stanie swoich sił konwencjonalnych, ani dopuszczała żadnych zachodnich inspekcji. Jak ustalił moskiewski korespondent RMF FM Przemysław Marzec, Rosja nie chce dopuścić do dalszego rozszerzenia NATO i zwiększania sił zbrojnych takich krajów jak Polska czy kraje bałtyckie.

Rosjanie chcą ograniczenia sił NATO, bo zdają sobie sprawę, że ustępują sojuszowi. Coraz bardziej irytuje ich także zbliżanie się NATO do granic Rosji. Nie rozumiemy, dlaczego w Bułgarii czy Rumunii pojawiają się amerykańskie wojska. Nie wykluczam, że kiedyś jakaś baza pojawi się na granicy estońsko-rosyjskiej. Zrozumiałe, że będziemy na to odpowiednio reagować - mówi RMF FM Konstantin Kosaczow, deputowany zajmujący się sprawami międzynarodowymi.

Oficjalnie Rosja zarzeka się, że zwiększy liczebność swoich wojsk tylko w odpowiedzi na działania NATO, czyli np. przyjęcie Ukrainy do sojuszu.

Traktat, ograniczający liczbę samolotów bojowych, czołgów i innej nienuklearnej broni ciężkiej w Europie, został podpisany w 1990 r. i zmodyfikowany w 1999 r., by uwzględnić zmiany, jakie zaszły po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 r..

Rosja ratyfikowała zmodyfikowaną wersję, natomiast USA i inne państwa NATO wstrzymały się z tym, żądając, by najpierw Moskwa wycofała wojska z byłych republik radzieckich - Mołdawii (Naddniestrze) i Gruzji. Strona rosyjska twierdzi, że żądanie to nie ma związku z traktatem.

Moskwa chciała też, aby do porozumienia przyłączyły się Litwa, Łotwa i Estonia, które w 2004 roku wstąpiły do NATO, a w chwili zawarcia tego porozumienia wchodziły w skład ZSRR. Rosja twierdzi, że trzy państwa bałtyckie stanowią "szarą strefę", w której Sojusz może rozmieścić siły nieobjęte limitami traktatu. NATO odrzuca oskarżenia Rosji i zapewnia, że jego członkowie zawsze przestrzegali litery i ducha tego układu.

Wysunięta w styczniu przez USA pod adresem Polski i Czech propozycja rozmieszczenia w tych krajach elementów tarczy antyrakietowej wywołała trwające do dziś gwałtowne sprzeciwy Rosji i jej groźby wymierzenia rakiet w Europę. Putin ostrzegał, że system zakłóci równowagę strategiczną w świecie. Uważa on, że umieszczenie w Europie elementów amerykańskiej tarczy przemieni kontynent w "beczkę prochu".