W Rosji rozpoczynają się najdłuższe święta roku. Najpierw Nowy Rok, a zaraz potem prawosławne Boże Narodzenie. Do 9 stycznia Rosja zamiera, a kto może, wyjeżdża za granicę. Do Rosji praktycznie nie przyjeżdża nikt.

Korespondent RMF FM Przemysław Marzec twierdzi, że cudzoziemców, którzy chcą spędzić Nowy Rok w Moskwie czy Petersburgu jest tak mało, że nikt ich nawet nie liczy. Rosjanie pytani o brak zagranicznych gości, którzy chcieliby powitać Nowy Rok na Placu Czerwonym żartują: U nas ceny londyńskie, a standard mongolski.

Ale samym Rosjanom ceny nie przeszkadzają. W biurach podróży wszystkie atrakcyjne wycieczki zostały już wykupione. W tym roku Rosjanie starali się rezerwować wyjazdy nie w ostatniej chwili, ale wcześniej, tym bardziej, że noworoczny wyjazd jest prawie dwukrotnie droższy, a cena, im bliżej wyjazdu, tym wyższa. „Last minute” po rosyjsku znaczy „jeszcze drożej”.

Maledywy, Seszele, Indie, Chiny – tam jedzie najwięcej Rosjan, uciekają z Moskwy, wybierając słońce, bo u siebie nie mają nawet śniegu.