Rosyjskie MSZ zażądało od władz w Londynie dowodu, że to brytyjscy szpiedzy nie próbowali otruć Siergieja Skripala i jego córki. W razie braku takiego dowodu Moskwa zagroziła, że potraktuje ten incydent jako próbę zamachu na życie rosyjskich obywateli.

Rosyjskie MSZ zażądało od władz w Londynie dowodu, że to brytyjscy szpiedzy nie próbowali otruć Siergieja Skripala i jego córki. W razie braku takiego dowodu Moskwa zagroziła, że potraktuje ten incydent jako próbę zamachu na życie rosyjskich obywateli.
Zdj. ilustracyjne /ROBIN VAN LONKHUIJSEN /PAP/EPA

Analiza wszystkich okoliczności (..) każe nam myśleć o ewentualnym zaangażowaniu w to (próbę otrucia) brytyjskich służb wywiadowczych - oświadczyło rosyjskie MSZ. Jeśli stronie rosyjskiej nie zostaną przedstawione przekonujące dowody na to, że było inaczej, będziemy uważać, że mamy do czynienia z zamachem na życie naszych obywateli w wyniku masowej politycznej prowokacji - podkreślono w oświadczeniu.

Wcześniej w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapowiedział, że w stosownym czasie Rosja odpowie na wydalenie jej dyplomatów. Dodał, że odpowiedź ta będzie zgodna z interesami Moskwy i że Rosja jest gotowa do współpracy z innymi krajami na zasadzie poszanowania interesów.

Skripal, były pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, oraz towarzysząca mu córka Julia trafili do szpitala w stanie krytycznym, gdy 4 marca znaleziono ich nieprzytomnych w Salisbury w Anglii. Władze brytyjskie uznały, że zostali oni zaatakowani opracowanym w Rosji za czasów ZSRR bojowym środkiem trującym, określanym przez media nazwą nowiczok.

W odpowiedzi na zamach Wielka Brytania wydaliła 23 rosyjskich dyplomatów; taka sama liczba brytyjskich dyplomatów musiała opuścić Rosję. Następnie większość państw UE, a także m.in. USA, Kanada, Australia i Ukraina ogłosiły o wydaleniu łącznie ponad 140 rosyjskich dyplomatów.

(az)