Mieszkańcy Alaski protestują przeciw planom gubernatora Mike'a Dunleavy'ego, który chce niemal podwoić coroczne wypłaty dla wszystkich mieszkańców z naftowego funduszu inwestycyjnego, ale w zamian przeprowadzić cięcia budżetowe - pisze w czwartek "The Washington Post".

Dunleavy w tym tygodniu objeżdża Alaskę, przedstawiając swoją propozycję, a spotkaniom towarzyszą demonstracje mieszkańców, co jak zauważa "The Washington Post", w najbardziej wysuniętym na północ stanie USA jest raczej rzadkością. Jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że na niektórych transparentach w Anchorage, stolicy stanu, można było nawet przeczytać postulaty podwyższenia podatków.

Gdy w połowie lat 70. XX wieku rozpoczęto wydobycie ropy naftowej na Alasce, utworzono fundusz inwestycyjny, na który trafia część środków z jej sprzedaży. Ze środków funduszu corocznie wypłacana jest dywidenda dla wszystkich stałych mieszkańców, nazywana PFD. Jej wartość jest zmienna, a wpływają na nią m.in. cena ropy, przychody z inwestycji. Najmniej wyniosła ona w 1984 r. - 331,29 dol., najwięcej w 2015 r. - 2 072 dolary.

W ostatnich trzech latach wypłaty były jednak znacząco mniejsze, co było efektem załamania się cen ropy w połowie 2014 r., a także polityki poprzedniego gubernatora Billa Walkera, który zwiększał wydatki z budżetu stanowego, co równoważono do pewnego stopnia mniejszymi wypłatami z PFD, aby ograniczyć wzrost deficytu.

Republikanin Dunleavy, który objął urząd gubernatora w grudniu zeszłego roku, chce zmienić model funkcjonowania. Według jego wyliczeń wartość PFD miałaby wynieść w tym roku ok. 3 000 dolarów, co oznaczałoby niemal dwukrotny wzrost w porównaniu z 1 600 dolarów w 2018 r., a na dodatek mówi on o możliwości wstecznego wyrównania za lata 2015-18. Ale zamierza też przeprowadzić duże cięcia budżetowe, których efektem byłoby zredukowanie części świadczeń publicznych.

Jak opisuje "The Washington Post", mieszkańcy Alaski niezbyt entuzjastycznie podchodzą do pomysłu i zwracają uwagę, że większe dywidendy nie rozwiążą wielu problemów wynikłych z cięć budżetowych, które szczególnie odczuwalne będą w małych osadach na prowincji. Zamknięcie linii promowych spowoduje, że zostaną one niemal odcięte od świata, a zmniejszenie wydatków na służbę zdrowia, policję czy straż pożarną spowoduje, że mieszkańcy niektórych z nich będą pozbawieni jakiejkolwiek pierwszej pomocy.