W niewyjaśnionych okolicznościach poniósł śmierć w ubiegłym tygodniu w swoim domu pod Moskwą oligarcha i były szpieg KGB Wiaczesław Rowniejko - twierdzi belgijski dziennik "Het Laatste Nieuws". Gazeta przypomina, że był on nazywany „belgijskim szpiegiem” ze względu na swoją pracę dla radzieckiego wywiadu w okresie zimnej wojny.

64-letni Rowniejko został znaleziony martwy 22 lutego na terenie podmoskiewskiej daczy. Wiadomo o nim, że dorobił się fortuny w Rosji w latach 90.

Media w Belgii koncentrują się w informacjach o Rowniejce na belgijskim etapie życia byłego szpiega KGB.

"HLN" przypomina, że Rosjanin był właścicielem firmy naftowej Nafta B w Antwerpii na północy Belgii. Jednak przede wszystkim był on znany z tego, iż szpiegował w Belgii w okresie zimnej wojny i dlatego nazywano go "belgijskim szpiegiem". 

"Het Laatste Nieuws" wskazuje, że Rowniejko w tym czasie miał blisko współpracować z przebywającym w Belgii Siergiejem Naryszkinem, obecnym szefem rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR). Naryszkin jest od lat zaufanym człowiekiem Wladimira Putina.

Z kolei według Bloomberga, po tym, jak Zachód nałożył sankcje na Rosję, rosyjskie linie lotnicze nie zwróciły z leasingu setek zagranicznych samolotów pasażerskich. Mimo restrykcji nadal eksploatują Boeingi i Airbusy. 

Rok po rozpoczęciu wojny rosyjscy przewoźnicy nadal obsługują 467 samolotów Airbus i Boeing, w porównaniu z 544, których używali przed inwazją na Ukrainę. Chociaż rosyjskie linie lotnicze nie obsługują połączeń do USA, Europy Zachodniej i krajów sojuszniczych, zwiększyły liczbę lotów do Tajlandii, Turcji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i byłych republik radzieckich - Armenii, Kirgistanu i Tadżykistanu. Wykonują około 1100 lotów krajowych dziennie, zaledwie o około 15 proc. mniej niż przed wojną.

Bloomberg podkreśla, że po nałożeniu przez Zachód sankcji na Rosję Kreml zabronił liniom lotniczym zwrotu dzierżawionych przez Rosję samolotów ich właścicielom za granicą, aby utrzymać sektor lotniczy "na powierzchni". Dlatego większość maszyn nadal lata w rosyjskich liniach, chociaż są odcięte od ważnych aktualizacji oprogramowania i regularnych procedur konserwacji.

Aby kontynuować pracę, jak pisze Bloomberg, rosyjscy przewoźnicy kupują części zamienne z "zaprzyjaźnionych" krajów, a także przenoszą komponenty z jednego samolotu do drugiego. W lutym rosyjski regulator zatwierdził umowę z dubajską firmą inżynieryjną i twierdzi, że przeprowadzane są regularne kontrole Airbusów i Boeingów, używanych przez rosyjskie linie lotnicze.