​Alaksandr Łukaszenka zabrał w końcu głos po tym, jak Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła go zwycięzcą wyborów prezydenckich. Prezydent Białorusi odniósł się do licznych protestów, które miały miejsce w kraju - jego zdaniem uczestnikami "sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech".

Ostrzegałem: nie będzie Majdanu, bez względu na to, jak bardzo ktoś tego chce - powiedział Alaksandr Łukaszenka odnosząc się do protestów. Manifestujący sprzeciw wobec reżimu starli się z milicją.

Zwrócił uwagę, że w zamieszkach rannych zostało około 25 milicjantów. Dlatego odpowiedź będzie adekwatna. Nie pozwolimy, by kraj został rozdarty - powiedział. Dodał także, że z 33 lokali wyborczych w Mińsku trzeba było ewakuować członków komisji, gdyż placówki były blokowane przez protestujących.

Łukaszenka stwierdził także, że służby "nagrały rozmowy". To były telefony z zagranicy, z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech, oni kontrolowali - przepraszam za sformułowanie - te owce. Oni nie rozumieją, co robią, już są sterowani - powiedział. Stwierdził, że winni protestów są "majdaniarze" z zagranicy oraz "pewien napływ ludzi z Rosji".

Rządzący od 26 lat Łukaszenka podkreślił także, że w ciągu minionej doby wielu osobom odmówiono wjazdu na Białoruś ze względów bezpieczeństwa. Mieli fałszywe dokumenty, większość nie wiedziała, dlaczego tu jadą - mówił. Ale mimo to próbowali, błądzili nocami, atakowali chłopaków z milicji, ale chłopcy z milicji wstawali i godnie się trzymali - mówił.

Łukaszenka wyśmiał także żądania opozycjonistów, którzy nalegają na "pokojowe przekazanie władzy". To znaczy Łukaszenka, który stoi na czele pionu władzy, na czele państwa, powinien dobrowolnie przekazać im 80 proc. głosów - powiedział.

Według wstępnych wyników podanych w poniedziałek przez Centralną Komisję Wyborczą w Mińsku Łukaszenka otrzymał w wyborach 80,2 proc, głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 9,9 proc.

Swiatłana Cichanouska już ogłosiła, że nie uznaje tych wyników. Opozycja wskazuje, że liczyli głosy w komisjach na własną rękę i nie pokrywają się one z tymi podanymi przez CKW. Przeciwnicy reżimu domagają się ponownego przeliczenia głosów.