Kryzys polityczny w Niemczech to bardzo zła wiadomość dla Europy - ogłasza w tytule komentarza redakcyjnego "Le Monde”. W identycznym tonie utrzymane są komentarze w większości francuskich mediów. Według jednej z ekspertek, bez kanclerz Angeli Merkel Europa zniknie ze światowych radarów.

Prezydent Francji Emmanuel Macron, który w nocy z niedzieli na poniedziałek rozmawiał telefonicznie z Angelą Merkel, podkreślił, że "napięcie (w Niemczech) nie leży w interesie Francji".

Odejście Angeli Merkel byłoby skokiem w nieznane - komentował słowa prezydenta korespondent radia France Info w Pałacu Elizejskim, tłumacząc, że niemiecka kanclerz "jest raczej przychylna europejskim projektom Emmanuela Macrona, a nie wiadomo, co zrobi jej ewentualny następca".

To, że Merkel nie udało się stworzyć koalicji rządowej, osłabia projekt europejski, który po dziesięciu latach zażegnywania kryzysów zdawał się nabierać kolorów. Na tej porażce ucierpi cała Europa - wieszczy z kolei "Le Monde".

Według dziennika, przywódca niemieckich liberałów (FDP) Christian Lindner, który stwierdził, że "lepiej nie rządzić niż rządzić źle", ma powody do zajęcia takiego stanowiska, ale "perspektywa głębokiego, przeciągającego się kryzysu, jaką narzuca swemu krajowi i Europie, świadczy o bardzo ciasnym spojrzeniu na politykę".

Niemcy to nie tylko największa gospodarka UE, są one również biegunem stabilności Unii i zasadniczym partnerem Francji w projekcie europejskim. Niemieccy przywódcy polityczni powinni sobie zdać sprawę i z tej odpowiedzialności - zauważa gazeta.

O "pokerowym zagraniu liberałów" pisze katolicki dziennik "La Croix". Według gazety, "szef FDP świadomie zerwał dyskusję w momencie, gdy kompromis wydawał się możliwy - a to po to, by w razie nowych wyborów w przyszłym roku przyciągnąć tych, którzy głosowali wcześniej na skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec (AfD)". Jak bowiem wskazuje "La Croix", w gruncie rzeczy, gdy chodzi o "imigrację, politykę europejską i środowisko, stanowisko niegdyś centrowej i proeuropejskiej FDP niezbyt odbiega od AfD".

Specjaliści od zagadnień niemieckich nie są jednak specjalnie zaskoczeni kryzysem berlińskim.

To byłoby małżeństwo psa z kotem - tak próbę zawiązania koalicji bloku partii chadeckich CDU/CSU z Zielonymi i przede wszystkim liberalną FDP skwitował w telewizji BFM Michel Meyer, niegdyś korespondent w Bonn, a obecnie ekspert i wykładowca w paryskim Instytucie Nauk Politycznych.

Za porażkę Merkel uznał on już wrześniowe wybory do Bundestagu i podkreślił, że polityką wobec migrantów niemiecka kanclerz utraciła popularność - szczególnie wśród kobiet, przerażonych napaściami i molestowaniem seksualnym.

Ekspert zaznaczył jednak, że przez 12 lat Merkel "dokładnie wyczyściła pole z konkurentów" i wciąż jest drugą najpopularniejszą osobistością polityczną w Niemczech - po byłym ministrze finansów Wolfgangu Schaeuble, który w wieku 75 lat "nie może i nie zamierza stawać w szranki".

Wielu komentatorów wysuwało w poniedziałek przypuszczenie, że odejście Merkel zwolni miejsce "przywódcy Europy" Emmanuelowi Macronowi. Szybko jednak wycofywali się z tych zbyt optymistycznych dla Paryża przewidywań.

Europejskie projekty Macrona opierają się na tandemie z Merkel - tłumaczą komentatorzy i zwracają uwagę, że "widziana z Chin czy z USA Europa to przede wszystkim Niemcy". Zgodnie oceniają, że Macron ma wiele uroku, ale liczy się gospodarka, która we Francji, mimo początku reform, wciąż szwankuje. Według politolog Jacqueline Henard, "bez Merkel Europa zniknie ze światowych radarów".

Z debaty w studiu BFM TV wnioskować można, że Paryż ma nadzieję na przetrwanie Merkel, co może nastąpić poprzez zwycięstwo w przedterminowych wyborach - co jest rozwiązaniem mało prawdopodobnym, ale najbardziej oczekiwanym - albo poprzez stworzenie rządu mniejszościowego, który w sprawach europejskich będzie mógł liczyć na poparcie socjaldemokratów.

Jak się wydaje, we Francji nie wierzy się, by Angeli Merkel udało się sklecić koalicję.


(e)