​Parlament Mołdawii zatwierdził rządową decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego z powodu braku gazu w republice. Wcześniej zapowiadała to premier Natalia Gavrilita. Władze tłumaczą, że w kraju jest spory deficyt gazu, na dodatek wciąż nie ma zawartej nowej umowy z Gazpromem.

Mołdawski parlament 55 głosami (na 101 zasiadających posłów) zatwierdził projekt ustawy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na 30 dni, od 22 października do 20 listopada. Posłowie przyjęli także poprawkę, według której stan wyjątkowy nie wpłynie na przebieg wyborów samorządowych 21 listopada.

W rezolucji podkreślono, że stan wyjątkowy stworzy "warunki" do zakupu brakujących ilości gazu przy uproszczonych procedurach. Rząd ma ustanowić specjalny reżim zakupu gazu, przeznaczyć dodatkowe środki na zakup, a także zmienić niektóre przepisy. Władza może także nakazać przedsiębiorstwom do przejścia na korzystanie z innych surowców energetycznych.

Wcześniej, w połowie października, Mołdawia ogłosiła stan podwyższonej gotowości w związku z problemem z gazem. Ograniczono zużycie surowca, część przedsiębiorstw przechodziła np. na węgiel. Niedobory pokrywano także przy pomocy gazu technicznego, czyli zalegającego w gazociągach przesyłowych. 

Wcześniej premier Mołdawii Natalia Gavrilita powiedziała, że deficyt gazu w kraju wynosi ok. 16 milionów metrów sześciennych. Obecne rezerwy pokrywają ok. 67 proc. zapotrzebowania na październik. Dodała, że ciśnienie w systemie transportu gazu jest na "krytycznym" poziomie.

Chcemy zakupić gaz ziemny z innych źródeł, ale do realizacji tego planu konieczne jest zapewnienie pewnych warunków - mówiła premier Gavrilita jeszcze przed decyzją parlamentu.

Mołdawia o pomoc zwróciła się m.in. do Polski. Wicepremier i minister infrastruktury Andrei Spinu przyjechał do Warszawy na dwa dni, by negocjować ewentualne dostawy gazu. Oprócz tego negocjacje prowadzone są z Rumunią oraz Ukrainą.

Kiszyniów wciąż liczy na to, że uda się wkrótce wynegocjować nowy kontrakt z Gazpromem. Poprzednia umowa skończyła się we wrześniu, jednak rosyjski koncern przedłużył go o miesiąc. Teraz trwa walka o kontynuację. Mołdawia nie zgodziła się na wcześniejszą ofertę Gazpromu, który chciał 790 dolarów za 1000 metrów sześciennych. We wrześniu cena wynosiła 550 dolarów, a średnio w 2020 roku - 200 dolarów.