Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez niemieckiego satyryka Jana Boehmermanna, autora paszkwilu pod jego adresem. Zaostrzył tym samym dyplomatyczny konflikt z Berlinem.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez niemieckiego satyryka Jana Boehmermanna, autora paszkwilu pod jego adresem. Zaostrzył tym samym dyplomatyczny konflikt z Berlinem.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i niemiecki dziennikarz Jan Boehmermann /ROBERT GHEMENT /PAP/EPA

O wpłynięciu zawiadomienia poinformowała prokuratura w Moguncji, gdzie znajduje się główna siedziba telewizji ZDF.

Erdogan zaostrzył w ten sposób trwający od tygodni konflikt dyplomatyczny z Berlinem. W niedzielę notę werbalną zawierającą żądanie podjęcia kroków prawnych przeciwko satyrykowi przekazało władzom w Berlinie tureckie ministerstwo spraw zagranicznych.

Rzecznik rządu Steffen Seibert powiedział dziennikarzom w Berlinie, że rząd analizuje treść noty, co "potrwa zapewne kilka dni, lecz z pewnością nie kilka tygodni".

W przypadku podejrzenia niemieckiego obywatela o zniewagę zagranicznej głowy państwa upoważnienie do wdrożenia śledztwa z tego paragrafu musi wydać niemiecki rząd.

Wicepremier Turcji Numan Kurtulmus powiedział wcześniej, że paszkwil jest nie tylko obraźliwy dla prezydenta, lecz jest także zniewagą 78 mln Turków. To było "ciężkie przestępstwo przeciwko ludzkości" - ocenił turecki polityk.

Przedmiotem sporu jest wiersz odczytany przez Boehmermanna w programie "Neo Magazin Royale" wyemitowanym w telewizji publicznej ZDF 31 marca. Paszkwil zawierał niewybredne aluzje do życia seksualnego tureckiego prezydenta. Kierownictwo ZDF uznało wiersz za niezgodny ze standardami stacji i usunęło nagranie z internetowego archiwum.

W zeszłym tygodniu w spór o granice wolności słowa włączyła się kanclerz Angela Merkel. Szefowa rządu w rozmowie telefonicznej z premierem Turcji Ahmetem Davutoglu oceniła wiersz Boehmermanna jako "świadomie obraźliwy". Merkel podkreśliła znaczenie wolności słowa, zastrzegła jednak, że wolność ta "nie jest nieograniczona". Interwencja Merkel nie zakończyła jednak sporu.

Złożone przez Erdogana zawiadomienie o przestępstwie jest kolejną odsłoną w trwającym od kilku tygodni sporze między Berlinem a Ankarą, wywołanym w połowie marca satyrycznym programem w niemieckiej telewizji publicznej ZDF.

W audycji "Extra 3" jej twórcy pokazali blisko dwuminutowy klip ostro krytykujący prezydenta Turcji m.in. za brutalne represje wobec dziennikarzy. Na portalu YouTube nagranie obejrzało kilka milionów internautów.

Władze Turcji ostro zaprotestowały przeciwko kpinom z głowy państwa. Do MSZ w Ankarze wzywany był kilkakrotnie ambasador Niemiec. Berlin odrzucił początkowo protesty, a rzeczniczka MSZ mówiła, że wolność słowa nie podlega negocjacjom.

Tureckie protesty zachęciły niemieckich satyryków do kolejnych szyderstw. Program Boehmermanna był jednym z nich. Satyryk tłumaczy, że świadomie prowokacyjny tekst miał za zadanie "pomóc ustalić granicę" między tym, co jest w satyrze dozwolone, a tym co jest zabronione.

Niemieccy publicyści oceniają, że Merkel znalazła się "między młotem a kowadłem". Jeżeli nie zgodzi się na śledztwo narazi się władzom Turcji, która odgrywa kluczową rolę w jej planie walki z kryzysem migracyjnym. Jeżeli natomiast dopuści do śledztwa będzie krytykowana w kraju za ugięcie się przed naciskami Ankary i nie dość konsekwentną obronę wolności słowa.

(mpw)