Nowa fala zamieszek wybuchła na imigranckich przedmieściach Paryża. Młodzieżowe grupy zaatakowały policjantów kamieniami, butelkami i używanymi jak broń fajerwerkami. Funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym i pałkami. Media alarmują, ze dziennikarze padają ofiarami agresji i pogróżek ze strony uczestników zamieszek. Ci ostatni zaczęli podpalać francuskie flagi narodowe. Miasto Clamart pod Paryżem wprowadza godzinę policyjną.

Jak informuje paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, w Nanterre pod Paryżem młodzieżowe grupy zaczęły wznosić i podpalać uliczne barykady. Splądrowane zostały sklepy. Podpalono tez wiele samochodów, koszy na śmieci oraz kilka budynków. Nad wieloma ulicami unoszą się tak gęste kłęby ciemnego dymu, że trudno zobaczyć, co się tam dzieje. Wielokrotnie interweniowały już szturmowe oddziały policji.

Zamieszki wybuchły w czasie zorganizowanego przez mieszkańców marszu ku pamięci 17-latka z rodziny arabskich imigrantów. Został on zastrzelony przez policję, kiedy próbował uciec samochodem w czasie kontroli drogowej.

Media alarmują, że dziennikarze - oskarżani o to, ze "obrońcami białej władzy" - padają ofiarami agresji ze strony uczestników marszu. Dochodzi do szarpanin, młodzieżowe bandy grożą przedstawicielom mediów śmiercią. Według największej francuskiej informacyjnej stacji telewizyjnej BFM TV uczestnicy zamieszek zagrozili jednej z dziennikarek, że poderżną jej gardło. 

Według BFM TV większość dziennikarzy znajdujących się na miejscu zaczęło - w obawie o swoje bezpieczeństwo - ukrywać, ze pracuje dla mediów.

Clamart wprowadza godzinę policyjną

W nocy z środy na czwartek zdewastowano 25 posterunków policji - poinformowała policja cytowana przez dziennik "Le Figaro".

Z kolei miasto Clamart w podparyskim departamencie Hauts-de-Seine przyjęło dekret wprowadzający godzinę policyjną między 21. a 6. rano od czwartku 29 czerwca do poniedziałku 3 lipca - podano w komunikacie prasowym.

Publiczny przewoźnik RATP poinformował natomiast, że autobusy i tramwaje nie będą kursować w czwartek wieczorem od godziny 21. w regionie Ile-de-France, aby zapewnić ochronę pracowników i pasażerów. Linie metra i kolejki RER "powinny kursować normalnie" - dodano w komunikacie.

Ogłoszono mobilizację 40 tys. policjantów

Szef MSW Francji Gerald Darmanin ogłosił mobilizację 40 tys. policjantów i żandarmów w całym kraju, w tym 5 tys. w Paryżu. Mają oni tłumić rozruchy na peryferiach francuskich miast po śmierci nastolatka zastrzelonego przez policjanta.

Wczoraj mieliśmy 9 tys. policjantów i żandarmów, dziś wieczorem będzie ich 40 tys., a tylko w Paryżu - 5 tys. Będą oni dysponować środkami technicznymi i technologicznymi do zwalczania zamieszek, przeprowadzania aresztowań i przywracania porządku republikańskiego - zapowiedział Darmanin.

Prokurator podparyskiego Nanterre wystąpił o tymczasowy areszt dla policjanta, który we wtorek zastrzelił tam 17-letniego Nahela. Na konferencji prasowej prokurator poinformował, że Nahel uciekł pierwszej kontroli policyjnej, a podczas pościgu niemal rozjechał pieszego i rowerzystę. Chłopak nie poddał się także drugiej kontroli.

Prokurator poinformował, że policjant, który oddał strzał, został postawiony przed dwoma sędziami śledczymi po upływie policyjnego aresztu. Wystąpiono o umieszczenie go w areszcie tymczasowym. Jednocześnie wszczęto również śledztwo w sprawie umyślnego zabójstwa.

Ze względów bezpieczeństwa po drugiej nocy zamieszek w Nanterre i na innych przedmieściach Paryża zablokowano kursowanie części linii tramwajowych.

Prezydent regionu stołecznego Ile-de-France Valerie Pecresse poprosiła prefekturę, aby w czwartkowy wieczór wstrzymano kursowanie transportu publicznego w dzielnicach, gdzie dochodzi do zamieszek.

"Nic nie usprawiedliwia przemocy, do której doszło"

Ministrowie odwołali w czwartek swoje zaplanowane podróże służbowe i udają się na miejsca zniszczeń i zamieszek. Minister spraw wewnętrznych przyjechał do miasta Mons-en-Baroeul na przedmieściach Lille, gdzie zeszłej nocy zniszczono wiele budynków administracyjnych.

Premier Elisabeth Borne udała się do Garges-les-Gonesse, gdzie zeszłej nocy podpalono posterunek policji. Śmierć młodego Nahela - to tragedia i rozumiem emocje, jakie budzi - zapewniła premier, podkreślając jednocześnie, że "nic nie usprawiedliwia przemocy, do której doszło tej nocy". Atak na symbole republiki jest absolutnie nie do zniesienia, a karani są przede wszystkim mieszkańcy miast - dodała Borne.

Podczas nocnych rozruchów podpalono kilka komisariatów, merostwa, szkoły, biblioteki, dworce, autobusy, ponad 40 samochodów, salony samochodowe i restauracje sieci McDonald's.

Do zamieszek doszło w Nanterre i innych przedmieściach Paryża, Lille, Tuluzy, Dijon, Lyonu. Grupa zamaskowanych sprawców zaatakowała więzienie we Fresnes. W Villeurbanne, imigranckim przedmieściu Lyonu, podpalono blok mieszkalny, z którego mieszkańcy krzyczeli, że chcą spać i prosili, aby przestać hałasować.

Policja zatrzymała 150 osób, zaś podczas starć rannych zostało około 150 policjantów.