Popularny w Hiszpanii slogan, że "futbol jest niczym religia" sprawdza się w coraz większej liczbie klubów, które oferują swoim kibicom miejsce na... pochówek.

Nie jest to jednak "wieczny odpoczynek", gdyż złożenie urny z prochami kibica na jego ukochanym stadionie możliwe jest na podstawie obowiązującej maksymalnie 99 lat umowy, choć z opcją przedłużenia.

Kiedy w 2008 r. na stadionie Vicente Calderona, gdzie mecze rozgrywało wówczas Atletico Madryt, powstawała pierwsza przestrzeń na małe urny ze skremowanymi ciałami zmarłych fanów wielu sympatyków stołecznej ekipy uważało, że eksperymentalny projekt się nie przyjmie.

Po sześciu latach od inauguracji tzw. miejsca pamięci, na terenie o powierzchni 600 m, znajdowało się już kilkaset skremowanych ciał piłkarskich kibiców. Łącznie w "pogrzebowej" części stadionu można już dziś umieścić ponad 4200 urn z emblematem klubu i prochami jego wiernego sympatyka.

Za pochówek na terenie stadionu Atletico trzeba zapłacić od 50 do 150 euro rocznie, w zależności od miejsca usytuowania urny. Umowy zawierane są na okres nie dłuższy niż 25 lat.

W dwa lata po inicjatywie stołecznego klubu podobną przestrzeń pogrzebową na swoim stadionie otworzył barceloński Espanyol. Usytuowano ją w południowej części obiektu i według wyliczeń po 15 latach funkcjonowania ma przynieść klubowej kasie 4,5 mln euro. Za urnę indywidualną na okres 25 lat trzeba zapłacić 3000 euro.

Od 2011 r. swój stadionowy "cmentarz" posiada również Betis Sewilla, w którym za umowę pogrzebową na pochówek trzeba zapłacić tyle samo, co na Espanyolu. W przypadku Betisu kwota ta uprawnia jednak do spoczywania na terenie stadionu przez 99 lat.

Ambitny plan budowy małej przestrzeni na urny z prochami kibiców ma również FC Barcelona. Władze klubu już w 2012 r. zapowiadały, że po modernizacji stadionu Camp Nou powstanie w jednej z jego części "cmentarz" dla kibiców na 30 tys. urn. Dobrze zapowiadająca się inwestycja zatrzymała się jednak na etapie planowania i... sporów sądowych między inwestorami.

Pomimo kłopotów aktualnego lidera hiszpańskich rozgrywek w "pogrzebowym" przedsięwzięciu, eksperci twierdzą, że miejsca na urny kibiców, tzw. columbarios, będą pojawiać się na kolejnych obiektach i to nie tylko w klubach z najwyższej klasy.
Kibice w Badajoz, w zachodniej Hiszpanii, wskazują tymczasem na rosnącą ofertę pozasportową drugoligowych klubów. Martin Silva, kibic lokalnej Extremadury UD, wspomniał, że póki co jego fani nie chcą wiązać się z nim także po śmierci i preferują tradycyjny sposób pochówku. Więzi zmarłego z ulubionym zespołem wyrażają jednak np. barwy wiązanek czy hasła umieszczone na wstążkach.

Występujący w naszych drugoligowych rozgrywkach CD Lugo postawił na bardziej pozytywne przesłanie. Od tegorocznego sezonu uruchomił on połączenia autobusowe w regionie dla zainteresowanych obejrzeniem meczu pielgrzymów zmierzających do Santiago de Compostela. Widać, że w Lugo liczą na duchowe wsparcie kibiców - powiedział Silva.

Na powiązaniach sportu z uroczystościami pogrzebowymi próbują też korzystać inne dyscypliny sportu. Od niedawna zespół koszykówki juniorów z miasta Albacete, w południowo-wschodniej Hiszpanii, zaczęła sponsorować agencja pogrzebowa Funeraria La Nueva. Na jednym z wrześniowych turniejów młodzieżowa ekipa wystąpiła z nietypowym napisem na koszulkach: "Śmierć z koszykówką".

(nm)