Premier Węgier Viktor Orban zapewnił, że nie ma zagrożenia promieniowaniem w miejscowościach, gdzie w poniedziałek doszło do wycieku toksycznej substancji z fabryki aluminium. Około miliona metrów sześciennych toksycznej substancji zawierającej ług i metale nieżelazne wyciekło ze zbiornika w fabryce aluminium w Ajka, zalewając okoliczne miejscowości.

Zmarły 4 osoby, 120 zostało rannych. Wciąż poszukiwanych jest też 6 osób.Wyciek niszczył domy i mosty, porywał samochody z dróg. Ewakuowano około 400 osób.

Rząd Węgier ogłosił stan wyjątkowy w trzech komitatach (województwach): Veszprem, Gyor-Moson-Sopron i Vas w związku z wyciekiem. Orban oświadczył, że przyczyną wycieku mógł być błąd ludzki i nic nie świadczy o tym, by katastrofa nastąpiła z powodów naturalnych.

Minister spraw wewnętrznych Węgier Sandor Pinter ocenił, że są "duże szanse", iż wyciek nie dosięgnie Dunaju. Zapewnił też, że jak na razie nie zostały zanieczyszczone źródła wody pitnej.

Ekspertka organizacji ekologicznej Greenpeace oświadczyła jednak, że skutki wycieku mogą być dużo gorsze niż wycieku z zakładów w Baia Mare w Rumunii 10 lat temu, który zanieczyścił Cisę i Dunaj. Ta katastrofa jest siedmiokrotnie większa niż w Baia Mare. Konsekwencje ekologiczne mogą być bardzo poważne, a ich zneutralizowanie może zająć dużo czasu, bo metale ciężkie i ług tworzą bardzo niebezpieczną mieszankę toksyczną - powiedziała Katerina Ventusova, która znajduje się na miejscu wypadku.

Także wicedyrektor WWF na Węgrzech Gabor Figeczky ostrzegł: Jest to wypadek bez precedensu, który poważnie wpływa na ekosystem, wody w regionie i ukazuje delikatność naszych zasobów wody pitnej. Trudno na razie stwierdzić, jak to wpłynie na środowisko, ale jedno jest pewne: metale ciężkie są znane z długowieczności i nie znikają z dnia na dzień - zaznaczył.