Do tej tragedii musiało dojść. Na pokładzie statku "Bułgaria" były tylko dwie szalupy zamiast czterech i żadnej z nich nie spuszczono na wodę. Awaryjne wyjście było zaspawane, a statek był przeciążony. "To u nas normalne" - mówi Siergiej Kobranow, specjalista zajmujący się żeglugą rzeczną.

Właścicieli interesuje dochód a na końcu myślą o bezpieczeństwie, ale instytucje odpowiedzialne za kontrole powinny zwracać uwagę na takie statki - argumentował Kobranow.

Wycieczkowy statek "Bułgaria" nie miał licencji na przewóz pasażerów. Wyszedł z portu z niesprawnym silnikiem i z przechyłem na prawa burtę. Na pokładzie statku, który zatonął na Wołdze, było 208 pasażerów, uratowano 80.

"Bułgarię" z dna Wołgi będzie podnosić ta sama grupa specjalistów, która wydobywała z morza podwodny okręt Kursk, który wraz z załogą zatonął 11 lat temu.

Do wypadku doszło w czasie burzy i silnego deszczu. Rozbitków uratował przepływający w pobliżu statek "Arabella". Jeden ze świadków opowiadał, że gdy statek zaczął tonąć w pobliżu przepłynęły dwie inne jednostki, które jednak nie przypłynęły z pomocą. Wtorek ma być w Tatarstanie dniem żałoby.

"Bułgaria" została zbudowana w 1955 w Czechosłowacji. Zatonęła w głębokiej na 20 metrów wodzie w odległości ok. 3 km od brzegu.