Andrzej Gwiazda i jego żona Joanna nie wrócili z Karpat Ukraińskich. Małżeństwo wyjechało na dwa tygodnie – od tamtej chwili minął prawie miesiąc, a państwo Gwiazdowie nie dali znaku życia. Spokojna o ich los jest jednak Anna Walentynowicz, przyjaciółka małżeństwa.

Założyciele Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, legendarni przywódcy Solidarności, wyjechali z Gdańska 18 lipca. Nie wzięli ze sobą telefonu komórkowego. Rodzinie powiedzieli, że wrócą za dwa tygodnie. Do tej pory nie ma od nich wiadomości.

Jestem spokojna, mają namiot, jedzenie i przedłużyli sobie wakacje - mówi jednak w rozmowie z RMF Anna Walentynowicz, przyjaciółka Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Jej zdaniem, być może Gwiazdowie znaleźli w górach dobry klimat do ukończenia swoich wspomnień z lat Solidarności.

Siostra Andrzeja Gwiazdy w rozmowie z Walentynowicz stwierdziła, że wychodzące w góry małżeństwo widziano 6 sierpnia. - W związku z tym, gdyby chcieli wrócić, to te 11 dni to za mało. Czyli prawdopodobnie pracują. Dlatego jestem spokojna - mówi Anna Walentynowicz.

Polski konsulat we Lwowie ani GOPR jak do tej pory nie otrzymały zgłoszenia o zaginięciu Polaków. Mimo to ukraińscy ratownicy rozpoczęli już poszukiwania. - Nasze działania ograniczają się do badania, stwierdzenia faktu, gdzie przebywają państwo Gwiazdowie. Na zasadzie kontaktów na Ukrainie próbujemy określić, gdzie są, jakie mają plany - powiedział radiu RMF naczelnik bieszczadzkiego oddziału GOPR Grzegorz Chudzik.

Przyznaje, że nie jest to łatwe zadanie. - To jest jednak bardzo duży teren. Co prawda dużo Polaków tam chodzi, ale nie ma tam żadnej infrastruktury typu schroniska, nie ma łączności telefonicznej, sieci dróg - tłumaczy Grzegorz Chudzik i dodaje, że jeśli nawet są jakieś informacje, docierają z bardzo dużym opóźnieniem.